Grusza – jak tylko Janina sięga pamięcią – zawsze rosła opodal domu. Kiedyś matka, potem ona, gdy gałęzie pukały nocą w okno, uspakajała dzieci, że to nie złe duchy, a tylko ich ulubione drzewo. Ulubione, bo dające schronienie przed słońcem, a też pyszne gruszeczki, które zbierało się i układało na parapecie, by się ulęgły