Swego czasu w TVP Kultura usłyszałem wiersz o gwałcie. Na szczęście klip tego - pożal się Boże - utworu tylko go wizualnie uzupełniał, bo musiałbym wyjść do łazienki. Ten, który zwał się poetą, nie przypominał nawet cieniem emanacji duszy. Był tłustym, sprośnym bufonem. No cóż, każdy może pisać, ale dlaczego to jego „coś” trzeba od razu nazywać poezją? …