Drodzy Czytelnicy

Swego czasu w TVP Kultura usłyszałem wiersz o gwałcie. Na szczęście klip tego - pożal się Boże - utworu tylko go wizualnie uzupełniał, bo musiałbym wyjść do łazienki. Ten, który zwał się poetą, nie przypominał nawet cieniem emanacji duszy. Był tłustym, sprośnym bufonem. No cóż, każdy może pisać, ale dlaczego to jego „coś” trzeba od razu nazywać poezją? Chociaż - kto wie - czy w erze cyborgów to właśnie wieprze literatury nie będą przesądzać o wielkości skrzydeł Pegaza

Prawdy przed wieprze

Drodzy Czytelnicy / Prawdy przed wieprze

Będąc na premierze „Dedykacji” Stanisławy Gujskiej nie mogłem uciec od pytania, czy poeta powinien pisać panegiryki? Gdyby ktoś zapomniał, to przypominam o takim rodzaju twórczości, którą sławimy jakąś osobę, czyn czy wydarzenie stylem przesadnego zachwytu. Taka dworska liryka wcale nie upadła wraz z monarchiami, choć słodzenie władzy ma teraz równe prawa z jej krytyką. Pytanie tylko, czy ten wierszowany miód jest prawdziwy, czy też sztuczny. Gujska jest szczera do szpiku swojej duszy, ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że niektóre dedykacje są przesadzone lub nietrafne. Poeta nie musi pisać o wszystkim, ale powinien trafić w sedno, powinien wyzwolić z materii jej esencję, która pozwala poznać prawdę. Wprawdzie to tylko subiektywna metafora życia, ale rzecz w tym, by ze szczegółu uczynić rozpoznawalny, trafiający do wszystkich ogół. No tak, ale lokalne obiekty dedykacji to nie autorytety miary Wojtyły, Twardowskiego czy globalnie ważnego wydarzenia. Nawet nie ukochanej osoby, dla której znajdziemy i gwiezdny pył, i skarby tajemnych jaskiń. Czy na taką lirykę wystarczy prosta poetyka, serdeczne ozdobniki i chęć dogodzenia innym? Może więc rzeczywiście część twórców ma rację twierdząc, że sprzyjanie gustom gawiedzi prowadzi do bezguścia i wyjałowienia samego artysty.
Czy warto jednak wychodzić z własną prawdą przed stado wieprzów? Wielu próbowało i przepadło z kretesem, więc co mądrzejsi (by nie powiedzieć bardziej cwani) wolą trzymać się w środku pop-kultury. Przykłady można mnożyć, ale w konteście zawartości aktualnego numeru „Cs” chę pokazać, że Jeruzal trafił w sedno połączenia idei z kulturą i kasą. Ale jest jedno niebezpieczeństwo, i to poważne. Jak na razie „Ranczo” jest kręcone na terenie gminy Mrozy, jednak wszystko wskazuje, że przeniesie się na rewiry Cegłowa. Wystarczyło tylko, że jedna z ranczerek zmieniła miejsce pracy, a już mieszkańcy gminy Cegłów zaczęli dominować na festynie. Jak tak dalej pójdzie, to tylko czekać aneksji Jeruzala. Już wójt Jaszczuk oddał swego czasu szkołę w Podcierniu, to przecież nie będzie upierał się przy dalszym i równie kłopotliwym (z powodu serialu) Jeruzalu. A jeśli nie chce doświadczyć złości wyborców, to niech z Miklaszewskim zagra w karty. Historia tamtych ziem zna podobne przypadki. Tam, poza miastem, życie w ogóle inaczej płynie. Będąc na 40-leciu OSP w Podskwarnem miałem wrażenie, że w kuflewskim kościele czas nagle się zatrzymał. To nie czary, a tylko uroki wymierających wsi. Już nie zobaczymy tam niedzielnego gwaru przy drodze, a tylko szalejące po niej wypasione bryki. I strażacy przez te lata kapitalizmu zmienili się w zapracowanych wyrobników. Gdy trzeba gasić, nie ma komu jechać prócz druhów - kombatantów. A na biesiadzie z okazji jubileuszu dziewczyna, a nawet wdowa jest na wagę honoru, bo przecież to nie Grecja i same chłopy nie zatańczą Zorby.
Taka jest prawda, której nie będziemy jednak wrzucać do rządowego czy samorządowego ogródka. A nuż trafimy tam na wieprza, który rzuci w nas... kamieniem.
Jak ten z TVP Kultura, który miłość zamienił na brutalny seks, a uwodzenie kobiety - na nieludzki gwałt sumienia. O Austriaku, który zrobił własnej córce siedmioro dzieci i więził ją przez ćwierć wieku już nie wspomnę. Za dużo wieprzów!

Numer: 2008 18   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *