Oświadczam, że właścicielem jedynego certyfikowanego gospodarstwa ekologicznego zajmującego się produkcją koziego sera twarogowego z Cegłowa jest Grażyna Stelmachowska-Kowalska. Ranczo wraz z zabudową i terenem ogrodzonym jest również moją własnością – czytamy w oficjalny i publicznym liście właścicielki stada kóz w Rososzy. Co się stało? Okazało się, że po sójkowym festynie znaleźli się smakosze sera, którym on zaszkodził...
Sery jak alergeny
Stelmachowska przyznaje, że kilka osób zwróciło się do niej z problemami ze strony przewodu pokarmowego jak i odczynami alergicznymi po spożyciu koziego sera. Nie dziwi się ani nie oburza, a rzeczowo wyjaśnia, że jej sery produkowane są zgodnie z procedurą technologiczną, jaka jest zgodna z wnioskiem o rejestrację produktu tradycyjnego przez Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Dowodzi, że wszystkie jej produkty są badane przez weterynarię i wytwarzane ze 100% ekologicznego koziego mleka, które również jest poddawane badaniom.
Nie zawierają nawet 0,1% domieszki innego mleka, tym bardziej niebadanego czy niewiadomego pochodzenia, co nie może powodować reakcji ze strony przewodu pokarmowego lub alergii u osób, które mają problemy po spożyciu mleka krowiego.
Mało tego, jej sery są pakowane próżniowo, mają oznaczenie pochodzenia wraz z numerem weterynaryjnym, co w znaczny sposób wydłuża ich przydatność do spożycia jak i ekspozycję na warunki atmosferyczne.
Sprzedając sery na różnego rodzaju festynach, imprezach plenerowych bez dostępu do urządzeń chłodniczych czy pomieszczeń klimatyzowanych, mają swoje urządzenia schładzające i nigdy nie sprzedają sera z ekspozycji, który jest narażony na działanie wysokich temperatur.
– Nie możemy odpowiadać za sprzedaż serów przez inne osoby, które powołują się na nasze gospodarstwo czy nazwę produktu tradycyjnego, który zarejestrowaliśmy – kończy Stelmachowska.
Nie ma też nic przeciwko zweryfikowaniu prawdziwości jej tłumaczeń przez sprawdzenie oryginału certyfikatu ekologicznego i numeru weterynaryjnego. Ba, podaje nawet numer kontaktowy 533 884 054.
Od redaktora – Festynowych oszustów mamy coraz mniej, ale – jak widać – wciąż próbują się dorabiać kosztem innych. Najważniejsza jest reputacja, więc trudno się dziwić takiej reakcji producentki z Rososzy.
Numer: 36 (1040) 2017 Autor: Wasz OBSERwator
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ