Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki rycerski

Początek lipca w Mińsku Mazowieckim tradycyjnie już stoi pod znakiem średniowiecza. Dzieje się tak za sprawą Turnieju Rycerskiego Jana z Gościańczyc, który już po raz szósty zorganizowało Bractwo Rycerskie Ziemi Mińskiej wraz z Muzeum Ziemi Mińskiej. Podobnie jak w latach ubiegłych odziani w stal śmiałkowie stawali w szranki, by wykazać się kunsztem walki mieczem i tarczą, a także przezwyciężyć lejący się z nieba żar

Boje tytanów

Mińscy rycerze i damy dworu jeszcze w sobotnie przedpołudnie dopinali wszystko na ostatni guzik, aby o godzinie 11 oficjalnie ogłosić otwarcie VI Turnieju Rycerski Jana z Gościańczyc. Przed siedzibą Muzeum 7 Pułku Ułanów Lubelskich urządzono arenę turniejowych zmagań, obok było stanowisko dla łuczników, zaś od strony torów kolejowych rozstawił się jak zwykle średniowieczny obóz. Oprócz tego wzdłuż alejki stanęły punkty kupieckie i wystawiennicze.
Pierwsza część turnieju należała do łuczników oraz indywidualnych mistrzów miecza i tarczy. Chętnych do walki na arenie było sporo, dlatego do wyłonienia zwycięzcy potrzebowano prawie dwóch godzin morderczych zmagań z rywalem i ze słońcem. W końcu wyłoniła się finałowa trójka, a z niej zwycięzca, którego triumf nie był żadnym zaskoczeniem. Krzysztof Szatecki z Warszawy jest bowiem utytułowanym reprezentantem Polski w walkach rycerskich. Zmagania łucznicze, choć zaczęły się wcześniej, trwały dłużej.
Po przerwie, w czasie której w budynku muzeum otwarto wystawę prac Jerzego Domino, walki rycerskie powróciły. Wcześniej jednak odsłonięto jeszcze obelisk w 1050 rocznicę powstania państwa polskiego. W popołudniowych zmaganiach widzowie mogli obejrzeć walki w skondensowanej formie. Najpierw bowiem rywalizowano w dwuosobowych drużynach, potem zaś przystąpiono do bitwy, w której spośród ośmioosobowego składu zwycięzcą był ten, kto zdołał utrzymać się na nogach. Pełną wrażeń sobotę zamknął jak zwykle taniec ognia, który zaprezentowano już po zmroku.
Miński turniej ma już swoją renomę. Świadczy o tym około 80 rekonstruktorów, którzy zjawili się w mieście nad Srebrną, choć do wybory mieli inne podobne imprezy. Nieco gorzej było z widownią, która przybywała falami, aby oglądać kolejne walki na arenie, jednak nie miała większych powodów, by pozostawać dłużej. Odstręczał przede wszystkim upał, przed którym nie było gdzie się schronić, ale także niewielu wystawców oraz handlarzy. Zachęcały jedynie zabawy dla dzieci przygotowane przez bractwo.
Była to jednak mile spędzona sobota, podczas której można było obcować z okresem historycznym niemającym najlepszej opinii wśród postępowców. A szkoda, bo średniowieczna obyczajowość była znacznie bogatsza, niż się niektórym wydaje.

Numer: 28 (979) 2016   Autor: Łukasz Kuć





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *