Mieszkańcy, którym nie podoba się decyzja o zadłużeniu się gminy Kałuszyn poprzez emisję obligacji, nie dają za wygraną. Przedtem wezwali radę miejską, aby wycofała podjętą uchwałę. Nie dało to efektu, dlatego na początku marca wpłynęła już skarga, którą radni przekazali organom sądowym podejmując stosowną uchwałę. Wcześniej jednak sekretarz Arkadiusz Czyżewski pozwolił sobie na rozłożenie pisma na czynniki pierwsze i wydanie własnego werdyktu na temat zasadności skargi
Atak bez aplikacji
Wspomniana uchwała o emisji obligacji została przez radę miejską przyjęta podczas sesji 14 grudnia 2015 roku. Nie była ona omawiana na komisjach, ale została wprowadzona do porządku obrad na wniosek burmistrza już w trakcie sesji. 2 miliony zł, które pochodzą z wyemitowanych obligacji przeznaczona na pokrycie dotychczasowego zadłużenia gminy.
W styczniu do rady gminy, a także do wojewody wpłynął wniosek o wycofanie uchwały naruszającej prawo. Żadna z tych instytucji nie podjęła jednak żadnych kroków w tym kierunku, dlatego 3 marca wpłynęła skarga, którą rada miejska zobligowana była przekazać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Uczyniła to, ale zaraz po tym, jak wszyscy wysłuchali interpretacji prawnej przedstawionej przez sekretarza Arkadiusza Czyżewskiego. Podszedł on do tego z przeświadczeniem, że uchwała została już dawno wykonana, pieniądze wpłynęły na konto, a organy nadzorcze żadnych uwag nie wnosiły, więc wszelkie skargi muszą być bezzasadne.
Głównym zarzutem wnoszonym przez skarżących Grażynę Gójską, Grzegorza Jagielskiego, Annę Kopczyńską, Stanisławę Mroczek oraz Mieczysława Witowskiego jest bezmyślne zadłużanie gminy, które w przyszłości może przynieść katastrofalne rezultaty, włącznie z utratą majątków należących do gminy. Trzon skargi podparty jest jednak zarzutami merytorycznymi.
Sekretarz Czyżewski nic sobie z tego nie robiąc postanowił rozprawić się ze skargą. Zarzut, iż uchwała nie powinna zostać wykonana przed upływem 30 dni, zbył stwierdzeniem, że... skoro ją wykonano, znaczy, że wszystko było w porządku. Na swój sposób zinterpretował też stwierdzenie faktu, iż radni nie otrzymali projektu uchwały przed sesją. Stwierdził, że zawiadomienie o sesji wysłano 3 grudnia, ale potrzeba wydania obligacji pojawiła się już po tej dacie, więc odpowiedni punkt wprowadzono w dniu posiedzenia. Wszystko zgodnie z prawem, bo nawet konsultacje na komisjach nie są potrzebne. A najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest to, że obradująca w komplecie rada żadnych obiekcji nie wnosiła, jednogłośnie dodając ten punkt do porządku. W tym przypadku także wszelkie konsultacje społeczne nie były też potrzebne, bo przeprowadza się je tylko przy ważnych sprawach, a nie przy takich błahostkach jak zadłużanie gminy.
Słowem, kałuszyński sekretarz całą sprawę już rozstrzygnął, a wyrok sądu to tylko formalność. Dopuszczona do głosu na koniec sesji Grażyna Gójska stwierdziła tylko, żeby poczekać na decyzję sądu, bo skargę pisano z udziałem wykwalifikowanych prawników, a – o ile jej wiadomo – sekretarz aplikacji nie kończył, więc jego opinie w tym kontekście nie mają wielkiego znaczenia.
Numer: 16 (967) 2016 Autor: Łukasz Kuć
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ