W audycji radiowej w RDC na temat planowanego śmietniska w Mrozach burmistrz Mrozów został przegadany. Nie miał tam szans obronienia swoich racji, dlatego na spotkaniu, które przeciwnicy inwestycji zaplanowali w sali kinowej GCK, postanowił walczyć o zachowanie twarzy. Przy udziale tłumnie przybyłych mieszkańców doszło tam do prawdziwej burzy, której echa prędko nie ucichną
Brudy z przeszłości
Głównym gościem spotkania była wicemarszałek Ewa Orzełowska. Obok niej zasiedli burmistrzowie Jaszczuk z Mrozów i Soszyński z Kałuszyna oraz organizatorzy akcji przeciwko budowie śmietniska - Krzysztof Laskowski i Andrzej Szerszeń. Wydawało się, że będzie to swego rodzaju debata, jednak zamieniło się ono w serię monologów, przerywaną komentarzami i pytaniami z sali.
Na początku głos zabrała wicemarszałek, która zapowiedziała ogólnikowo, że zrobi wszystko, aby śmietnisko w Mrozach nie powstało. Jednak jest ona członkiem pięcioosobowe zarządu, więc nic na pewno zagwarantować nie może. Dużo zależy też od przyporządkowania powiatu mińskiego do siedlecko-ostrołęckiego regionu gospodarki odpadami, ponieważ w nowym planie Mrozy są w regionie warszawskim. W tym pierwszym śmietnisko nie jest potrzebne, więc groźba jego powstania byłaby minimalna.
Burmistrz Jaszczuk bronił swoich racji przy pomocy obszernej prezentacji, aby odbić sobie źle odebrane wystąpienie radiowe. Szczegółowo omówił on najważniejsze dokumenty związane ze sprawą od 2012 roku. Pomimo wielu słów konkluzja była jedna, dopuścił on możliwość powstania śmietniska w Mrozach, chcąc utorować sobie drogę do budowy instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów, która miałaby obsługiwać gminy powiatu. Plan jednak wziął w łeb, bo takiego obiektu nikt nie potrzebuje, a śmietnisko jest jak najbardziej pożądane.
Prowadzący spotkanie zirytowani przedłużającym się monologiem burmistrza chcieli mu przerwać, ten jednak uderzył w ton emocjonalny. Zagroził pozwem sądowym tym, którzy oczerniają go w internecie. - Ja sobie nie zasłużyłem przez 20 lat na to, żeby bez dowodów nazywać mnie łapownikiem – kończył, nawiązując do licznych komentarzy, które się pojawiły w sieci.
Zrobiło się nerwowo, a pytania z widowni wcale nie uspokoiły atmosfery. Pod ostrzałem znalazła się wicemarszałek, której zarzucono zbyt ogólnikowe zdania oraz zauważono, że w audycji radiowej przedstawiciel urzędu marszałkowskiego wypowiadał się w zgoła innym tonie. Orzełowska przyznała, że żadnych konkretnych deklaracji złożyć nie może, natomiast programu w radiu nie słuchała, więc zupełnie nie zna sprawy. W pewnym momencie uznała nawet, że wszystkie wątpliwości rozwiała i może wracać do Warszawy, ale obecni na sali mieli jeszcze wiele pytań i zatrzymali ją do końca.
Kałuszynianie przypomnieli znaną sprawę dzikiego wysypiska utrudniającego życie mieszkańcom Woli Paprotniej. Obawiają się, że teraz to samo stanie się koło Olszewic, ponieważ planowane śmietnisko ma leżeć tylko kilkaset metrów od zabudowań. To właśnie przedstawicielki Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kałuszyńskiej miały najwięcej krytycznych uwag do powiedzenia. W pewnym momencie wyrywano sobie nawet mikrofon z rąk, zaś obecnie na sali byli wyraźnie podzieleni na zwolenników obecnego burmistrza Mrozów i jego krytyków. Jednak wątek kałuszyński całej sprawy został poroszony szerzej na niedzielnym
spotkaniu, o którym będziemy pisać w naszym tygodniku.
Z obrzucania się wzajemnymi zarzutami nic nie mogło wyniknąć. Dlatego, kiedy atmosfera stała się już niezwykle napięta, organizatorzy postanowili spotkanie przerwać. Wydaje się, że niewielu zostało przekonanych do czegokolwiek. Ci, którzy oskarżali burmistrza o intrygowanie, zostali przy swoim zdania, zaś ci, którzy go bronili, będą robić to dalej.
Numer: 4 (955) 2016 Autor: Łukasz Kuć
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ