– Z głębokim żalem żegnam naszego kolegę, który wyrusza w swoją ostatnią już podróż i udaje się tam, gdzie u najważniejszego dowódcy złoży raport z misji swojego życia. Raport ten zostanie przyjęty z aprobatą, bo jak pisał Jan Kochanowski... Jeśli komuś droga otwarta do nieba / Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba – takimi słowami Józef Adamczyk żegnał swojego przyjaciela Mariana Paruzela – żołnierza Szarych Szeregów, budowniczego Warszawy, pioniera wędkarstwa łososiowego
Na wieczny połów
Nabożeństwo żałobne zostało odprawione w kościele pw. Narodzenia NMP w Mińsku. Podczas kazania ksiądz odprawiający mszę przypominał znaczenie pamięci i tożsamości, odnosząc je do zmarłego, który poświęcił wiele w obronie wartości. Do świątyni przybyło wielu żałobników, aby oddać ostatni hołd temu wybitnemu mińszczaninowi. Swoje poczty sztandarowe wystawili m.in. harcerze, władze miasta, kombatanci i przedstawiciele Towarzystwa Pamięci 7 Pułku Ułanów Lubelskich.
Miejscem ostatecznego spoczynku był grób rodzinny na mińskim cmentarzu. Był tam też czas na wspomnienia o zmarłym. Najpierw głos zabrał wspomniany Józef Adamczyk, który cofał się myślami do lat młodzieńczych, kiedy razem dorastali i marzyli o służbie w 7 Pułku Ułanów Lubelskich tak, jak ich ojcowie. Potem przyszły lata wojenne. – Mariana spotkało wszystko to, co może być najgorsze w czasie okupacji – ostrzał artyleryjski zburzył jego dom, jego brata rozstrzelano na ulicach Warszawy, ojciec zginął w obozie koncentracyjnym w Stutthof i nawet po wojnie nowa władza nie dała mu spokoju - przypominał przyjaciel zmarłego.
Mirosław Lissowski przywoływał natomiast czas konspiracji oraz postać Janka Paruzela
– młodszego brata Mariana. Podkreślał jego niezłomną postawę. Ze zmarłym zetknął się po raz pierwszy w czasie okupacji, potem po wojnie mieszkali razem we Wrocławiu. Ich losy potem się jednak rozeszły na jakiś czas. – Marian do końca życia udzielał się we wszystkich ruchach kombatanckich, pisał też wspomnieniowe artykuły. Należał do najstarszych i najbardziej szanowanych kombatantów w Mińsku Mazowieckim – zakończył swoje wspomnienia.
Jako ostatni głos zabrał Andrzej – syn zmarłego. W imieniu rodziny dziękował wszystkim za przybycie, zwłaszcza kombatantom, którzy musieli przełamać swoje słabości, aby przyjechać do Mińska. Przypominał on o powojennej działalności swojego ojca, który jako inżynier brał udział w odbudowie Warszawy, a także kilkunastu zakładów przemysłowych w Polsce. Do końca zachował niezależność nie zapisując się do Partii. Z pogodnością i aktywnością wkroczył też w drugą domenę swojego życia zawodowego, czyli wędkarstwo. Był jednym z polskich pionierów połowów pstrągów i łososi, odwiedzając łowiska m.in. w Skandynawii. Swoja pasja zaraził wielu mińszczan, którzy do tej pory zdobywają wysokie nagrody na różnych zawodach.
Pogrzeb odbywał się przy asyście wojskowej, która oddała hołd zmarłemu salwą honorową. – O takim właśnie pogrzebie marzył mój ojciec – powiedział Andrzej Paruzel, kończąc wędkarskim Wodom cześć!
Numer: 31 (930) 2015 Autor: Łukasz Kuć
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ