LatowiczLatowicz sesyjny

Za każdym razem, kiedy pojawiamy się z naszą kamerą na posiedzeniu rady gminy w Latowiczu, trafiamy na jakiś spór. Tym razem jego przyczyną była skarga na działanie wójta, który wydał niekorzystną dla skarżącego decyzję dotyczącą pozwolenia na budowę budynków gospodarczych. Dodatkowym zarzutem, była prywata, jaką miał się kierować wójt podejmując taką decyzję

Wiejski smrodek

Przewodniczący Świątek zaczął od przeczytania rzeczonego pisma. Autorem skargi jest mieszkaniec Kamionki, który jednak swoje zabudowania gospodarcze posiada w Waliskach. Poprosił on o wydanie zgody na budowę nowej obory dla swojego bydła, która znacznie poprawiłaby warunki jego bytowania. Wójt, kierując się głosami osób mieszkających w sąsiedztwie, postanowił wydać nakaz sporządzenia raportu oddziaływania na środowisko. Kosztuje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
I tutaj właśnie pojawia się dodatkowy zarzut. Do podjęcia takiej decyzji wójt miał zostać nakłoniony przez owych sąsiadów, którzy mają być jego dobrymi znajomymi. W skardze czytamy dalej, że nikt takiego raportu w ostatnich latach nie musiał sporządzać, więc to postanowienie ma być ewidentnym przykładem kolesiostwa, jak to określił radny Witold Kłos. Tym bardziej, że willa powstała w sąsiedztwie istniejących już obór, więc chyba wiedzieli, gdzie się sprowadzają i na jakie zapachy będą narażeni.
Wójt starał się bronić w sposób racjonalny. Przede wszystkim w niczym nie naruszył on prawa, a decyzja o sporządzeniu raportu ma po prostu dać lepszy wgląd w sytuację. Dodał też, że nie było dobrej opcji, bo w innym przypadku to druga strona wyszła by ze skargą. – Państwu wydaje się, że kluczowe znaczenie ma zawsze interes rolnika, a zobaczcie, że są też inne osoby, które mieszkają na wsi i chciałyby żyć w godziwych warunkach – przekonywał.
To zdanie nie spodobało się znacznej części radnych oraz przebywającym na sali sołtysom. – Karzą nam brać fundusze z UE i się rozwijać, a kiedy chcemy to robić, natrafiamy na problemy – słychać było na sali. Radny Wolski dodał natomiast, że jeżeli ktoś z miasta kupuje sobie posiadłość na wsi, bo mu nie odpowiada smród spalin, widocznie smród obór jest dla niego mniej uciążliwy. Rolnictwo powinno mieć więc prawa w pierwszej kolejności. W podobnym tonie wypowiadali się jeszcze radni Parol i Kowalski, którzy nie godzą się na terroryzm ludzi napływających z miasta – jeżeli nie lubią brzydkich zapachów, niech kupią sobie działkę na Mazurach albo nad morzem.
Najbardziej oburzony był jednak radny Kłos, który zarzucał wójtowi kolesiostwo, a przewodniczącemu Świątkowi – niedopuszczanie do głosu. Mówił też o utrudniających życie i znienawidzonych urzędnikach, którzy są także w Latowiczu. Nalegał też, aby rada koniecznie przegłosowała, czy skarga jest zasadna. Nie leżało to wprawdzie w jej kompetencji na tym etapie, ale cóż... – od kolejnej nieważnej uchwały świat się nie zawali – mówiła mecenas przebywająca na sali.
– Nie jestem takim zakapiorem, za jakiego mnie uważacie i posłucham waszej opinii - kończył wójt. Radny Kłos chyba jednak w to nie do końca uwierzył.
Ot dramat władzy – jak w wiejskim klimacie pogodzić i rolnika, i mieszczucha, kiedy każdy ma co innego na uwadze.

Numer: 19 (918) 2015   Autor: Łukasz Kuć





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *