Zamknięte urzędy, załatwianie spraw przez telefon i online to coś, do czego powoli zaczynamy się przyzwyczajać. Jednak koronawirusowe restrykcje wcale nie przekładają się na oszczędności w administracji. Wręcz przeciwnie – wydatki, tak jak praktycznie we wszystkich innych działach budżetu, stale rosną. W powiecie mińskim zwiększyły się średnio o prawie ćwierć miliona złotych…
Okazy biurokracji
Najbardziej kosztownym elementem lokalnej administracji jest utrzymanie urzędu, a konkretniej opłacanie urzędników i innych pracowników. Pensje wraz z wszelkimi składkami i opłatami wynoszą średnio ok. 80% wszystkich wydatków związanych z utrzymaniem urzędu gminy czy miasta, które z kolei stanowią ok. 90% wszystkich nakładów na administrację.
Zacznijmy jednak od kolegialnego serca samorządu, czyli radnych. Najmniejsze koszty generują oni w Stanisławowie – zaledwie 54 tys. zł w skali roku. Nieco więcej jest w Jakubowie – 70 tys. zł, a poniżej 100 tys. zł mają jeszcze Dobre, Kałuszyn, Dębe Wielkie i Mrozy.
Natomiast najdroższa w powiecie jest praca rady miasta Sulejówek, która w 2021 roku ma kosztować mieszkańców prawie 370 tys. zł. Nieco mniejsze koszty wygenerują reprezentanci mińszczan, ale trzeba pamiętać, że jest ich więcej niż w Sulejówku. Na trzecim miejscu znalazł się Halinów z kwotą 282 tys. zł.
Największą część swego budżetu na administrację przeznaczają władze powiatowe. To prawie 10%, czyli 18,5 mln zł, które idą na utrzymanie dosyć rozbudowanego systemu zarządzania zlokalizowanego nie tylko w Mińsku. Kosztowna jest też biurokracja w Jakubowie (9,46%), a w przypadku pozostałych gmin i miast wskaźnik ten nie przekracza 9%. Najmniejsze koszty – zarówno w przeliczeniu na mieszkańca, jak i w stosunku do całego budżetu – generuje administracja w Mińsku. To zrozumiałe, zważywszy na ogrom mińskiego budżetu i liczbę jego mieszkańców. Co ciekawsze, jeśli chodzi procentowy udział w budżecie na drugim miejscu jest gmina Mińsk Mazowiecki, a na trzecim Kałuszyn. Natomiast per capita niewiele płacą za swoich urzędników mieszkańcy gmin Latowicz, Kałuszyn i Mrozy. Biorąc pod uwagę wszystkie wskaźniki, okazuje się, że najmniej kosztowna jest biurokracja w Kałuszynie. Inaczej niż w Jakubowie, który, choć biedniejszy i mniej ludny od Kałuszyna, wydaje na administrację więcej. Trzeba jednak dodać, że w przeliczeniu nakładów na mieszkańca pierwszy w powiecie jest Stanisławów z wynikiem 690 zł per capita.
Pomimo kryzysowego roku władze samorządowe nie zdecydowały się zrezygnować z inwestycji w urzędy. W Dębem nie tylko przeprowadzą modernizację budynku, ale zbudują też serwerownię. W Stanisławowskim magistracie pojawi się winda. Podobne plany ma Halinów, choć na razie wykonuje dokumentację. Do rozbudowy urzędów szykują się też w Dobrem i Kałuszynie, zaś w Siennicy powinni w tym roku zakończyć nowoczesny i kosztowny budynek obok ośrodka zdrowia. Miński magistrat wzbogaci się o klimatyzatory na parterze, a mroziański o służbowe auto. Pozostaje jeszcze mińska gmina, która chce zainwestować 3 mln zł w nową siedzibę GOPS, a następnie zająć zwolnione pomieszczenia w urzędzie.
Ograniczenie dostępności urzędów dla mieszkańców stało się doskonałą okazją do przeanalizowania i przemodelowania w duchu nowoczesności lokalnej administracji. Takie działanie mogłoby wygenerować dla samorządu oszczędności. Czy ktoś z tej szansy skorzystał? Wystarczy spojrzeć na liczby…
Numer: 13/14 (1225/1226) 2021 Autor: Łukasz Kuć
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ