Przełom starego i nowego roku stanął w Jakubowie pod znakiem konfliktu. Dotyczył on skargi na uchwałę rady gminy z 2018 roku, która zamykała ostrą dyskusję o powstaniu na terenie gminy składowiska lub przetwarzalni odpadów. Podczas posiedzenia 30 grudnia część radnych uznała, że nie miała okazji należycie zapoznać się ze sprawą, co zaowocowało zwołaniem kolejnej sesji zaraz po Nowym Roku…

Cnoty ciemnoty

Wszystko zaczęło się od skargi, która na początku grudnia wpłynęła do rady gminy. Firma Eko-Sam Bis zaskarża w niej zmiany, jakie uchwała z grudnia 2018 roku wprowadziła w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Jakubów. Chodzi o zmianę przeznaczenia części obszaru na terenie Jakubowa na działalność rolniczą i produkcyjną, co ma ograniczać działalność wspomnianej firmy.
Urząd gminy przygotował projekt uchwały, zgodnie z którym rada gminy miała, zgodnie z procedurami, przekazać skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Radni mieli głosować podczas sesji 30 grudnia, ale wtedy głos zabrał Leszek Miąsek. Stwierdził, że tak jak pozostali radni nie miał okazji zapoznać się ze skargą, a podczas posiedzenia komisji nie była ona omawiana. Z tego powodu zgłosił wniosek, aby wykreślić ten punkt z porządku obrad. Został on przyjęty niejednogłośnie, ale to nie zakończyło całej sprawy.

Kwestia skargi wróciła w czasie zgłaszania wolnych wniosków. Głos zabrała Elżbieta Zielińska-Woźniak, która prosiła o wyjaśnienie, dlaczego skarga nie trafiła do komisji skarg, wniosków i petycji. Pytała też, dlaczego nie dano radnym czasu na zapoznanie się ze sprawą, a zamiast tego przedstawiono im do głosowania gotowy projekt przygotowany przez urzędników.
Odpowiadała sekretarz Justyna Miłaczewska, bo wójt Hanna Wocial z powodu choroby była nieobecna na posiedzeniu. Zebrani usłyszeli, że rozpatrywanie skarg na uchwały nie leży w kompetencji wspomnianej komisji, zaś projekt został przygotowany z udziałem prawników i miał zostać szczegółowo omówiony podczas sesji i poddany pod dyskusję i głosowanie. Jednak radni zmienili porządek obrad i nie pozwolili, żeby do tego doszło. Słowem, nikt niczego nie ukrywał przed radnymi i mieszkańcami.
Kilka słów dołożył też przewodniczący Krzysztof Domański. Przyjęcie wniosku radnego Miąska nazwał błędem, którego nie należało popełniać. Dlatego ze względu na konieczność dotrzymania terminów zapowiedział, że sprawa wróci na nadzwyczajnej sesji 2 stycznia. Dodał też, że radni nie powinni otrzymać za nią diety, bo wskutek własnych błędów doprowadzili do tej sytuacji, za którą mieszkańcy nie powinni płacić. Nie usłyszał sprzeciwu.

W styczniowej sesji wójt wzięła już udział. Przyznała, że oglądała poprzednie posiedzenie leżąc w łóżku i miała ochotę przyjść do urzędu i powiedzieć kilka gorzkich słów. Uznała bowiem, że cała sprawa jest wynikiem braku zaangażowania, odpowiednich kompetencji, minimalnego zainteresowania sprawami gminy przez radnych, a także ich ogromną ignorancją w sprawie obowiązujących przepisów. Stwierdziła, że rada w ogóle nie  powinna zajmować się tą skargą, ale ostatecznie to wójt zdecydowała, że warto poddać ją pod głosowanie, by zachować jawność wszelkich spraw. Teraz jednak tego żałuje. Przypomniała też, że na posiedzeniu komisji większość radnych nie chciała zapoznać się z projektem uchwały, przekładając to na sesję. Teraz więc poprosiła Martę Krusiewicz z urzędu, aby dokładanie zreferowała skargę, uchwałę i uzasadnienie.
Po zapoznaniu się ze szczegółami sprawy, emocje nieco opadły. Leszek Miąsek zgłosił uwagi co do terminów otrzymywania dokumentacji, ale usłyszał, że radni otrzymali projekt uchwały 19 grudnia, a innych dokumentów urząd nie wysyła. Dopiero teraz zrobił wyjątek, aby wszystko było w pełni jasne. Radny z Izabelina zawnioskował też nad wprowadzeniem zmian w uzasadnieniu do uchwały.
Ostatecznie uchwałę, która wywołała tak wielki zamęt, przyjęto jednomyślnie. Nie pogrzebało to jednak nieufności, o czym wspomniał Leszek Miąsek, stwierdzając, że nie wszyscy jakubowscy radni grają do jednej bramki.

Numer: 3 (1163) 2020   Autor: Łukasz Kuć