LatowiczLatowicz oświatowy

Kiedy radni gminy Latowicz rozpatrują coroczne sprawozdania oświatowe, trudno im uniknąć porównań między dwiema placówkami – latowicką i wielgoleską. Pojawiają się też pytania o różnice w wynikach egzaminów czy liczbę rozdanych stypendiów…

Dualny dynamizm

Sprawozdanie składała Wiesława Proczka, która z ramienia urzędu gminy zajmuje się sprawami oświaty. Podawała ona, że gminny system edukacyjny opiera się na dwóch szkołach – SP w Latowiczu i SP w Wielgolesie z filią w Dębem Wielkim Małym. W roku szkolnym 2018/2019 do latowickiej placówki uczęszczało 282 uczniów, do wielgoleskiej – 272, a do dębskiej – 58.

Przewodniczącego Wiesława Świątka zainteresował temat stypendiów za wysokie wyniki w nauce. Dopytywał dlaczego otrzymało je aż 12 uczniów szkoły w Latowiczu i tylko jeden z Wielgolasu, choć nie brakuje tam bardzo zdolnych uczniów, co pokazały wyniki egzaminów. Dyrektor Mariola Mucha ze szkoły w Wielgolesie zaznaczała, że osiągnięcie średniej ocen 5,6 było niezwykle trudne. Zwłaszcza dla ósmoklasistów, którzy mieli takie same przedmioty jak gimnazjaliści, a którym do stypendium wystarczała średnia 5,4. Teraz radni zajmą się nowelizacją uchwały, ale nie obniżą wymaganej średniej, ponieważ, jak mówił wójt Bogdan Świątek-Górski, stypendia muszą być czymś wyjątkowym.

Wyniki egzaminów ósmoklasisty i gimnazjalnego również uwydatniły dziwny dualizm gminnej oświaty. W pierwszym lepsza była placówka w Wielgolesie, której uczniowie zdobyli 75% z języka polskiego, 48% z matematyki i 59% z angielskiego. Latowiccy ósmoklasiści mieli odpowiednio: 61%, 38% i 57%, zaś dębscy – 66%, 48% oraz 34%.
Natomiast sprawdzian po gimnazjum wypadł lepiej w Latowiczu. Podopieczni dyrektor Wiesławy Kosobudzkiej z polskiego zdobyli średnio 66%, z historii i WOS 60%, matematyki 51%, przedmiotów przyrodniczych 55%, języka angielskiego 75% i rosyjskiego 72%. Wielgolesianie mieli zaś odpowiednio: 65%, 56%, 40%, 47% oraz 66% i 53%.

Radni pytali też o efekty zajęć pływackich w szkołach, harcerstwo oraz koszty nauki. W pierwszym przypadku dyrektorki nie są nastawione na aspekt sportowy pływania, ale samo zapewnienie dzieciom i młodzieży możliwości korzystania z mińskiego basenu. Marek Skrzycki z astanawiał się, dlaczego w szkołach nie działa harcerstwo. Obie dyrektorki odpowiadały, że kilka razy podejmowano próby zainteresowania młodzieży harcerstwem, ale kończyło się na niczym. Być może wśród nauczycieli nie ma odpowiedniej osoby, albo uczniom wystarcza działalność w wolontariacie, który jest bardzo rozwinięty. O koszty edukacji w przeliczeniu na jednego ucznia pytał natomiast Marcin Dzięcioł. Od skarbnik Anny Strzelec usłyszał zapewnienie, że taka informacja zostanie przygotowana po podsumowaniu budżetu.

Numer: 47 (1155) 2019   Autor: Łukasz Kuć





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *