Po sesji w Cegłowie, a jeszcze przed ulicznym protestem w Kałuszynie przeciwnicy budowy linii 400 kV wybrali się do Latowicza. Tam, w wypełnionej po brzegi sali konferencyjnej, powtórzyli argumenty o tym, iż PSE nie działa w zgodzie z prawem. Długa, a w końcu ucięta dyskusja nie usatysfakcjonowała jednak żadnej ze stron...

Ciżba na linii

Sala konferencyjna w Latowiczu pękała w szwach. Organizatorzy sesji zupełnie tego nie przewidzieli, umieszczając wcześniej w planie obrad dwa kontrowersyjne punkty. Pierwszym była właśnie sprawa budowy linii 400 kV, a drugim gminna służba zdrowia, o której już pisaliśmy. Do lokalnych przeciwników inwestycji PSE dołączyli protestanci z Cegłowa i Kałuszyna, robiąc tak duży tłok, jakiego wielu latowickich radnych nigdy w sali konferencyjnej nie widziało.

Przedstawicielka PSE, podobnie jak w Cegłowie, chciała zacząć od przedstawienia informacji. Jednak zamiast początkowego monologu szybko musiała zacząć odpowiadać na sypiące się pytania. Po raz kolejny powtórzyła więc, że PSE ma wszelkie potrzebne pozwolenia i decyzje, a prace budowlane rozpoczęto tam, gdzie uzyskano zgody właścicieli działek.

Ewa Nurzyńska z komitetu protestacyjnego postanowiła więc poruszyć jedną z zawiłości prawnych. – Czy pozwolenie na budowę dotyczy całej inwestycji, czy można je traktować wybiórczo i podejmować prace w wybranych fragmentach linii, bo przecież ostatecznej decyzji PSE jeszcze nie mają – pytała. W odpowiedzi usłyszała po raz kolejny, że inwestor ma wszelkie pozwolenia, a na punktowe podjęcie prac pozwala specustawa, która nadaje inwestycji rygor natychmiastowej wykonalności.

Najostrzej o budowie linii wypowiadała się Anna Kopczyńska z Kałuszyna. Stwierdziła, że PSE od początku bazuje na kłamstwach i niedomówieniach. Natomiast w przypadku inwestycji nie wzięto pod uwagę najważniejszego czynnika, czyli wpływu na środowisko, które zostanie zniszczone.

W pewnym momencie emocje sięgnęły zenitu. Przedłużającą się wypowiedź Kopczyńskiej próbował przerwać radny Stanisław Parol, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę. Jedna z mieszkanek gminy Latowicz oskarżyła radnego o brak kultury, na co ten odpowiedział, że nie zgadza się na ubliżanie sobie nawzajem, natomiast nie ma nic przeciwko protestującym.

Wśród radnych najgłośniej swój sprzeciw wyrażał Witold Kłos. Domagał się prześledzenia przebiegu całej linii, co miało ujawnić nieprawidłowości i zakłamanie PSE. Czekając na uruchomienie projektora, dopytywał o zasady postępowania, gdy właściciel nieruchomości nie zgodzi się na podjęcie prac na jego działce oraz ustanowienie służebności przesyłu. Usłyszał, że taka decyzja zostanie podjęta za niego przez wojewodę, więc inwestycja i tak dojdzie do skutku.

Głosów było coraz więcej. Pojawił się temat szkodliwości linii, a także pierwszych problemach, jakie spowodowały prace budowlane. Przewodniczący Wiesław Świątek przestawał panować nad sytuacją, próbując wprowadzić ład do dyskusji i uciszając co głośniejszych rozmówców. Wreszcie radny Robert Skwara złożył formalny wniosek o zakończenie tego punktu obrad. Przewodniczący szybko podjął temat i przeprowadził głosowanie, którego wynikiem było przerwanie dyskusji.

Sfrustrowany Witold Kłos nie doczekał się prezentacji planów inwestycji. Spotkanie, co było do przewidzenia, nie poskutkowało żadnymi konstruktywnymi wnioskami. Dużo było tylko krzyku i niepotrzebnych emocji.

Numer: 41 (1096) 2018   Autor: Łukasz Kuć