Muzyczny Mińsk
Elżbieta Kalińska, dyrektor Pałacu Dernałowiczów, wysoko podnosi poprzeczkę. Koniec z chałturami przebrzmiałych gwiazd, koniec z artystyczną tandetą i mizdrzeniem się do publiczności. Koniec z byle jakim wystrojem estrady
Żart z opery
Tego, co w niedzielny wieczór działo się w pałacowym amfiteatrze – ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało! A już na pewno w tak perfekcyjnym wykonaniu. Czworo solistów operowej sceny Teatru Wielkiego, 10-osobowy fragment orkiestry i dowcipne prowadzenie koncertu przez Roberta Dymowskiego - śpiewnie przechodzącego z roli konferansjera do trudnych arii. Oprócz tego artysty, największe przeboje operowe i operetkowe śpiewali; Hanna Krajewska, Maria Orkis i Ryszard Wróblewski. Mińszczanie najwyraźniej przeczuwając ucztę dla ucha i oka, przybyli tłumnie, że nawet miejsca stojące i „jaskółki”, czyli parapet ogrodzenia amfiteatru – były zajęte. A i po tamtej stronie wody, gdzie najlepiej słychać – też rozsiedli się na trawie melomani. Bo było czego słuchać. Strauss, Kalman, Mozart, Verdi, Bizet... aż po „Skrzypka na dachu” w brawurowym wykonaniu R.Dymowskiego – artystę, który swoimi wspomnieniami z lat dziecięcych związany jest z naszym miastem. W drugiej części programu widownia szalała słuchając popularnych przebojów rozrywkowych w wersji operowej. Jak na poważnych artystów przystało - tę część rozpoczęli od Bacha, gdy słońce na dachach... Poczucie humoru, piękne głosy, doskonałość techniczna – po prostu 2 godziny świetnego spektaklu muzycznego o ściernisku, warto byłoby dopisać libretto i skomponować współczesną operę! Po wykonaniu utworu „Ach, co to był za ślub” – można by się założyć, że to fragment operetki, której jeszcze nikt nie skomponował - a szkoda. Do tego wszystkiego kostiumy, wielka czerwona kurtyna upięta na oświetlonej elewacji pałacu, imitacje starych rzeźb i nastrojowe oświetlenie. Nawet alejkę prowadzącą na koncert wyznaczały ogniki niewielkich zniczy. Tak przygotowano publiczność do odbioru sztuki i nic dziwnego, że nie było końca owacjom stojąco!
Numer: 2005 35 Autor: Bożena Abratowska
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ