Kultura w Cegłowie

Starostwo zakupiło pewną ilość sztalug malarskich i teraz wypożycza je na wernisaże, jak np. czynna od niedzieli w cegłowskim klubie „Kulturalna Przystań” wystawa obrazów Mirosława Chylińskiego. Płótna eksponowane w ten sposób prezentują się dużo atrakcyjniej. Jak w pracowni

Maluje, jak czuje

Kultura w Cegłowie / Maluje, jak czuje

Mirosław Chyliński ma 51 lat, wiek dojrzałości artystycznej – podobno optymalny w twórczości. Rysował i malował od zawsze, czyli od wczesnego dzieciństwa, niestety bez kurateli jakiegokolwiek fachowca, bo nikt w rodzinie nie zwracał na to uwagi. Pasja jednak zdominowała jego życie, skoro z elektryka przemienił się w kwiaciarza i razem z żoną sprzedają w swojej małej kwiaciarni kolorowe i pachnące kompozycje. Pani Ewa znana jest z umiejętności robienia bukietów, zademonstrowała kiedyś tę umiejętność na spotkaniu Klanu Pań u Ireny Gójskiej. Estetyka i sztuka jest naturalnym klimatem rodziny Chylińskich, ich córka jeszcze jako uczennica występowała jako utalentowana instrumentalistka (flet) w doborowym towarzystwie muzyków, podczas pamiętnych koncertów w kościele mariawickim. Syn gra na skrzypcach. A pan Mirek jest malarzem samoukiem, ale prymitywistą nie można go nazwać, choć w niektórych fragmentach jego prac widać braki warsztatowe. Jest na pewno wrażliwym, odważnym kolorystą. Wydaje się, że jego paleta mieści więcej barw niż te występujące w przyrodzie. Pięknie oddaje światło. Umiarkowanymi środkami, nie wychodząc np. poza trzy kolory, potrafi oddać urodę i nastrój obrazowanego obiektu. Wzruszają na jego płótnach kościoły, stare budowle, rozpadające się chałupy, niektóre już nieistniejące ocalił od zapomnienia. Widać w jego pracach dobry rysunek i proporcje. Z każdego płótna, każdego tematu bije optymizm. Jego obrazy w żadnym wypadku nie są mroczne ani smutne. Nawet te jesienne, z kałużą i nagimi gałęziami drzew. Najważniejsze, że to jest malarstwo zdecydowanie osobiste, niewzorowane na nikim. Pan Mirek jest niecierpliwy, maluje szybko, często akrylami i, jak mówi, dlatego prace nie są „dość dokładne” – a to właśnie jest w tym wypadku największą bodaj zaletą jego malarstwa! Szybko rzuca na płótno wrażenie, jakie zrobił na nim temat. Jak większość amatorów, szafuje nieco ultramaryną, ale będąc otwartym na korekty – będzie nad tym pracował. Oglądając jego obrazki wiele lat temu, odniosłam wrażenie, że autorowi zależy, aby były „okropnie śliczne” – i tak było. Rozwój pana Mirka przez te lata jest niebywały, już nie sugeruje się pięknością pocztówek. Sam fotografuje miejsca i obiekty, które go inspirują. We własnej wyobraźni dodaje lub ujmuje im urody. W malarstwie wybór tematu jest równie istotny jak jego realizacja. Ta wystawa i w mińskiej galerii też zrobiłaby wrażenie świeżością widzenia. A na razie warto przyjechać do Cegłowa i pobyć trochę w tej optymistycznej, pełnej barw i światła atmosferze.

Numer: 2007 24   Autor: Bożena Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *