W mińskim UTW

Wszyscy, którzy myślą, że w audytorium Uniwersytetu Trzeciego Wieku w pałacu zasiadają osoby stateczne, zdyscyplinowane i nieśmiałe – bardzo by się zdziwili, uczestnicząc w niedawnym wykładzie Janusza Kuligowskiego na temat służb specjalnych i innych sposobów czuwania nad bezpieczeństwem władzy

Obrona buraków

W mińskim UTW / Obrona buraków

Reakcją na kontrowersyjny dla wielu słuchaczy temat – był wybuch temperamentów godnych studenckiej młodzieży! A tu na sali wszyscy już w trzecim a nawet czwartym wieku. Zaczęło się od tego, że sporo młodszy od studentów Kuligowski, przyznał, że był przez kilka lat pracownikiem IPN. A więc wypłynął temat lustracji i stanu wojennego. Temat zbrodni i kary. Dyskusja początkowo spokojna, dotyczyła niepewności, czy każdy, kto będąc na stanowisku, które w PRL–u pozwalało mu na zagraniczne służbowe podróże – był współpracownikiem SB? – Bo my przecież musieliśmy oddawać na piśmie szczegółowe sprawozdania z tych podróży... o czym i z kim się rozmawiało itp. A więc byliśmy? Czy nie?
– W stanie wojennym zginęło sto kilkadziesiąt osób i stawia się pod ścianę Jaruzelskiego! A Piłsudskiego się wielbi, choć jego zamach majowy pochłonął ponad czterysta ofiar! – zwrócił uwagę jeden ze słuchaczy. Wykładowca cierpliwie wyjaśniał w miarę swoich przekonań i wiedzy, ale riposty stawały się coraz bardziej dynamiczne! Im więcej dowodów na nasze narodowe zniewolenie przez ZSRR – tym bardziej zaciekła obrona tego, co w PRL–u było twórcze, pozytywne. – To była nasza młodość, cały naród odbudowywał swoją stolicę! – I tysiąc szkół na tysiąclecie! A zwalczanie analfabetyzmu? – A elektryfikacja całego kraju? – Nie wolno wszystkiego z tamtych czasów potępiać!
Gdy czas przeznaczony na wykład się skończył, zaaferowani, ale zadowoleni z siebie dyskutanci nagrodzili Kuligowskiego brawami za ożywienie ciekawym tematem i za odwagę poruszenia go w mieście, gdzie funkcjonowała największa wojskowa uczelnia kształcąca... służby specjalne.
Ciekawe rozmowy kontynuowano już po wykładach. – Wiadomo, że Mińsk Mazowiecki był czerwony jak marchewka – prawie wszyscy należeli do partii, ale w tamtych czasach, jeśli chciało się żyć, a nie wegetować, to trzeba było należeć! Człowiek kombinował, jak tu za tę żelazną kurtynę choć raz na rok wyjechać. Bez zaufania i błogosławieństwa partii to nie było możliwe! – mówił szczerze jeden ze słuchaczy. – Raporty z podróży? Pisało się im różne głupoty, byle tylko byli zadowoleni. A człowiek na samych plastikowych torbach z nadrukiem zarabiał tu krocie. W naszej szarej rzeczywistości, na byle czym z zachodu robiło się dobry interes. W naturze człowieka jest coś takiego, że pragnie mieć cokolwiek własnego, choćby rower, i dlatego komunizm jest utopią!
Na pytanie, dlaczego przynależnością do partii tyle osób wspierało tamten ustrój, padały i takie odpowiedzi wygłaszane dostojnym tonem: – Ja zawsze byłam społecznicą, a innej możliwości działania niż przez partię nie było! Żeby zdziałać coś przeciwko idiotycznej ideologii, warto było wyrzec się nawet wiary! Tak! Innej drogi nie było! – powiedziała właścicielka starej, bo „gierkowskiej” willi. – Do partii należeli nawet nieliczni wtedy prywaciarze, badylarze czy hodowcy – zwalczani przez ustrój! Ideologia? Gdyby przedsiębiorczy człowiek wyznawał ją tak, jak deklarował – to przecież sam musiałby siebie zwalczać! Sam na siebie donosić z obywatelskiego obowiązku! A że tego nie robił – to siedziało się jednym tyłkiem na dwóch stołkach! – Ale to był piękny czas, piękna nasza młodość! Bo kiedy człowiek jest zdrowy i młody – to zawsze, dla każdego pokolenia będzie to piękny czas.
I co do tego, wszyscy dyskutanci byli zgodni. Tylko jedna osoba wyłamała się, zadając pytanie: – Czy nie sądzicie, że i bez „opieki” wielkiego czerwonego brata, w wolnym kraju o demokratycznym ustroju, też odbudowalibyśmy naszą stolicę? Zwalczylibyśmy analfabetyzm i zelektryfikowali cały kraj, i mielibyśmy zawsze papier toaletowy? – A co do tajnych służb specjalnych, to oczywiście są potrzebne, zbierają informacje, zapobiegają zamachom, zwalczają terrorystów i ekstremistów politycznych – ale to, że działają poza prawem, prowadzi do demoralizacji w ich szeregach!

Numer: 2007 19   Autor: Bożena Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *