Bieluga w galerii MDK

Wernisaż - to nie tylko otwarcie wystawy prac określonego artysty, ale przede wszystkim jego obecność. Na wernisaż przychodzi się, żeby poznać autora, dowiedzieć się czegoś o nim i o jego twórczym warsztacie, zrozumieć zawiłości lub prostotę aktu tworzenia. Można osobiście zamienić z artystą kilka słów, wypić lampkę wina i popławić się w atmosferze sztuki

Sieroce płótna

Bieluga w galerii MDK / Sieroce płótna

Mińscy bywalcy wernisaży długo czekali zniecierpliwieni na zaproszenie do galerii. Zdenerwowana i zażenowana dyrektor Kalińska, prawie godzinę czekała na przybycie autora obrazów. W końcu przeprosiła we własnym imieniu i wspierając się informacjami o artyście zawartymi w folderze, zaprosiła zgromadzoną publiczność do galerii. Tu wystarczyło kilka minut na rzucenie okiem. Te dzieła w jakiś sposób nie zapraszają do głębszej ich kontemplacji i może dlatego już po chwili gwarno było przy jak zwykle atrakcyjnie przygotowanym poczęstunku. Po kolejnych kilkunastu minutach została może połowa zaproszonych gości.
W końcu zjawił się artysta. I gdyby niezauważony, pozostał incognito, miałby okazję posłuchać wielu opinii o własnej wystawie. Usłyszałby, że jego obrazy wzbudzają nostalgię za czasem z początku lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to młodzi wówczas artyści oniemieli z wrażenia na widok sztuki abstrakcyjnej, tak obcej i tępionej przez panujący ustrój. A ileż było insynuacji w komentarzach tamtych odważnych wystaw. A to, że wystarczy dać małpie pędzel do ręki i wiaderko z farbą albo wypacykować nagą modelkę i przeturlać ją po płótnie...wesoło było. W końcu te ręcznie malowane „pikassy” trafiły na zasłony do nowoczesnych mieszkań. I wielu szyderców bez talentu, produkując je, udowodniło, że każdy tak może! Co nieco prawdy w tym było i może dlatego tak krótki żywot miał ten styl w sztuce. Aż tu nagle okazuje się, że Mikołaj Bieluga, absolwent UMCS w Lublinie, od 20 lat kontynuuje zapomnianą formę w malarstwie. Tylko, że nie kładzie powoli techniką laserunkową warstw olejnej farby, ale w międzyczasie powstałymi akrylami uzyskuje szybko ten sam efekt. Bieluga jest wykładowcą w Zakładzie Plastyki Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Nielicznej pozostałej publiczności przedstawiła dyrektor Kalińska artystę, który przeprosił za skandaliczne spóźnienie, albowiem musiał jeszcze wyskoczyć w ważnej sprawie do Warszawy, i wyjaśnił, że jego obrazy to subiektywne poszukiwanie treści, które ma zastąpić nasz powierzchowny ogląd świata, albowiem „patrzymy i nie widzimy, słuchamy i nie słyszymy, nie rozumiemy” – zaiste prawdziwe to słowa, szczególnie w powiązaniu z naszym kontaktem z obrazami Mikołaja Bielugi. Wybaczyliśmy artyście jego spóźnienie, ponieważ pałacowe wernisaże mają to do siebie, że gromadzą wyborową publiczność prawdziwych miłośników sztuki. Zawsze jest z kim pogadać nie od rzeczy i to też ma znaczenie w integracyjnym działaniu pałacu, który gościł już wielu bardzo znanych na świecie malarzy i grafików, i żaden z nich nigdy w niczym nie uchybił swojej publiczności.

Numer: 2006 48   Autor: Bożena Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *