W dębskim Kobiernem

W sobotę 29 lipca, w pogodny wieczór we wsi Kobierne gmina Dębe Wielkie, „narodziła nam się nowa tradycja” – powiedziałby prezes klubu z niezapomnianej komedii „Miś”. Otóż Marek Michelis, właściciel firmy Invest Michel zaopatrującej rynek w najlepsze w Europie jaja, zainicjował z własnej nieprzymuszonej woli coroczny „Dzień Kobiernego” i właśnie w sobotę impreza odbyła się po raz pierwszy. Przedsięwzięcie od razu odniosło sukces!

Noc u Michelisa

W dębskim Kobiernem / Noc u Michelisa

Pełen temperamentu, pomysłów i co ważne – zdolności wprowadzania ich w czyn – Marek Michelis, z pomocą swojej rodziny, pomysłowo i sprawnie poprowadził spotkanie integrujące co najmniej połowę mieszkańców Kobiernego. Na stołach znaleźliśmy arcyciekawą historię tej miejscowości, którą stali mieszkańcy, potomkowie tych nielicznych rodów, czytali z nie mniejszym zainteresowaniem niż goście z ościennych zaścianków.
Dzięki podanej informacji wiemy, że ta wieś „grunta ma średnie, pola trojne, włók ma 6, na których kmieci dziesięciu” – oto najstarszy zapis o istnieniu Kobiernego z 1565 r. A zapisane w mińskiej parafii rody, to: Gańkowie, Faderowie, Paskowie, Skonieczni, Forysiowie, Wardowie, Niewęgłowscy, Zdunikowie, Jackowiczowie, Cudni, Krzyżewscy, Kacprzykowie, Długowscy, Karpinscy, Majchrzykowie, z których jeden dożył 105 lat, co zapisano w 1765 r. Do XIX w. dotrwały tylko rody Gańków i Jackowiczów. Przybyły za to Lipiaków, Karwowskich, Piotrkowiczów i Wieczorków. Za udział w powstaniu styczniowym majątek Dębego Wielkiego zlicytowano, część kupił niemiecki kolonista Korn i odtąd tę część Kobiernego nazywają „Kornizną”. Kornowie dobrze zapisali się w historii Kobiernego. Są noty o karczmie „Pod Kobierną”, o kuźni, o bitwach powstania listopadowego i wiele jeszcze ciekawostek.
Na festyn przyszli nie tylko włodarze gminy z wójtem Wodnicką na czele, ale proboszcz i wikary z parafii Dębe Wielkie oraz wielu gości. Wszystkich osobiście witał gospodarz, a rozmowami zabawiał proboszcz Jerzy Mackiewicz, przysiadający się kolejno do grupek swoich parafian. To oni zafundowali kościołowi pierwszy witraż, co proboszcz z wdzięcznością przypomniał. Wójt Wodnicka także nie ukrywała swojej sympatii do tej wioski, przypominając, że pierwszą inwestycją, jakiej dopilnowała, był właśnie przystanek autobusowy w Kobiernem.
Obecnie wieś liczy 300 mieszkańców, za dwa lata będzie tu wodociąg, a w ogóle społeczność jest zżyta i sobie życzliwa. Teraz sołtysem jest Tadeusz Gańko i wszystko wskazuje, że wzorem swoich poprzedników na jednej kadencji jego zarządzanie się nie skończy. Przed nim sołtyską była Kazimiera Wieczorek, która przez 10 lat nie przegrała wyborów, ale wycofała się z powodów osobistych. Rządziła wsią po swoim teściu, który sołtysował 25 lat i do dzisiaj jest dobrze wspominany.
Ten pierwszy dzień „nowej tradycji” od początku był udany. Na stołach rozstawiono stosowne do upalnego dnia napoje i poczęstunki. Z głośników miłe dla ucha i podtrzymania nastroju przeboje lat 70. i 80. (i to niezbyt głośne). Prawdziwie sportowe zmagania w ping-ponga i warcaby dla dzieciarni oraz biegi wielce rozrywkowe na 100 i 200 m. Udział wzięły różne grupy wiekowe od przedszkolaków po panie powyżej 45. roku życia z wyłączeniem matek karmiących – co podkreślił spiker zawodów... W jednym z biegów popędził w podkasanej sutannie wikary Józef Sobieraj, który zabłysnął w chwilę potem (kiedy odzyskał oddech) pięknym śpiewem również w językach obcych! Jest on tu ceniony jako wspaniały wokalista i gitarzysta. No i rozśpiewał wszystkich – i to tylko po piwku z sokiem! Nastrój był wspaniały! Szef zapowiedział tańce do białego rana z konkursem na sambę, rumbę itp., co zapewne też się udało.
– Za rok będzie jeszcze fajniej – obiecują sobie zadowoleni kobierniacy, wdzięczni Markowi Michelisowi za „nową tradycję”.

Numer: 2006 32   Autor: Bożena Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *