W Cegłowie

Pod koniec ostatniej sesji Rady Gminy w Cegłowie, kiedy już każdy z obecnych miał okazję zadać radzie lub wójtowi pytanie, głos zabrała mieszkanka Cegłowa, Elżbieta Rżysko. Jej pretensje dotyczyły braku odpowiedzi w jakiejkolwiek formie od wójta Miklaszewskiego, do którego od dawna kieruje swoje prośby o pomoc ze strony gminy w sprawach niezgodnej z przepisami prawa manipulacji jej dobytkiem

Sponiewierana

W Cegłowie / Sponiewierana

Elżbieta Rżysko, z domu Mistewicz, jest niepełnosprawną emerytką, osobą samotną i pozbawioną opieki oraz duchowego wsparcia, mimo że formalnie jest mężatką i matką dorosłych dzieci. Jest jak samotne, powykręcane, chore drzewo. Szuka pomocy w gminie, która powinna pilnować, aby wszystkie wydawane przez ten urząd decyzje były zgodne z prawem. Tymczasem będąc prawnie współwłaścicielką połowy domu i działki przy ulicy Willowej w Cegłowie, bezradnie patrzy jak drugi współwłaściciel, jej brat Tomasz Mistewicz, od lat pozwala swojemu synowi Dariuszowi bez jej zgody rządzić się na całej powierzchni wspólnego przecież terenu. Na jej połowie stanęła wukanizatornia i inne zabudowania gospodarcze. Tymczasem brat ani myśli spłacić siostrę i być legalnie panem na swoim. Nie myśli nawet o płaceniu jakiejkolwiek dzierżawy za wykorzystany i zabudowany siostrzany teren. Zdobywa (jej zdaniem) sfałszowane, nielegalne decyzje pozwalające mu na te wszystkie działania gospodarcze. Kobieta bezradnie patrzy jak jej własność, która miała być zabezpieczeniem jej losu na wypadek np. ciężkiej choroby – jest dla niej nieosiągalna. Bo ona nie może tego terenu i swojej połowy domu nikomu, nawet wynająć. Do tego jest brutalnie traktowana przez najbliższych. A niestety choroba przyszła, rozwinęła się i jak to gościec stawowy nie daje nadziei na poprawę zdrowia. Tymczasem nawet ceny leków rosną, a kwota emerytury – nie.
Elżbieta Rżysko walczy jak potrafi, jest w posiadaniu dokumentów świadczących albo o kosmicznym bałaganie w gminnych papierach, albo o rzeczywiście złej woli i manipulacji urzędowej, która pozwala jej bratankowi rozbudowywać się na nie swoim, pokazuje nawet jej sfałszowany podpis na jednym z tych papierów. Jak to możliwe, żeby ktoś dostał zgodę na budowę bez zgody współwłaściciela terenu? – Gmina przecież wie, że tam jest dwoje właścicieli! – denerwuje się pani Elżbieta. Tu ktoś nieźle wziął w łapę za taką decyzję, albo za udawanie, że nie widzi, do kogo naprawdę należy posesja! To jest wprawdzie rodzinny konflikt, ale mający złamane podstawy prawne! Nie może ktoś, kto ma lepsze chody w urzędzie lekceważyć obecności w dokumentach drugiego właściciela!
Podobny afront spotkał ją w sprawie działki w Piasecznie - tam obrabowano ją z 7 metrów pasa działki. Przesunięto po prostu paliki wyznaczające terytorium, bo jej formalny mąż (ale nie współwłaściciel) podobno podpisał zgodę na takie uszczuplenie działki, czyli po prostu poza jej plecami odsprzedał ten kawałek gruntu! I nikt w gminie nie sprawdził, czy był do takiego działania upoważniony. Więc pani Elżbieta protestuje! Pisze do wójta, który wydaje się jej najwyższą instancją i człowiekiem pilnującym sprawiedliwości. Niestety, nie otrzymuje nawet odpowiedzi. Ona nie chce się procesować, to drogie przedsięwzięcie, ona chce i ma do tego prawo, żeby ktoś w gminie zajrzał do tych dokumentów i sprawdził wszystko na co ona gminie i wójtowi się skarży! Listy do gminy pisze odręcznie – może trudno im przeczytać? Może naprawdę jedyna nadzieja na jakąś kontrolę jest tylko po przeczytaniu o tym wszystkim w prasie? I z tą nadzieją pozostaje.

Numer: 2006 26   Autor: Bożena Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *