Jednym okiem /57/

Wyobraźmy sobie taki wzór donosu obywatelskiego... Wypełniając swoją powinność, uprzejmie donoszę właściwej placówce: Izbie Skarbowej, NIK, Policji, SANEPIDOWI, Drogiej Redakcji, Panu Burmistrzowi – niepotrzebne skreślić – że nie mogę już dłużej ścierpieć faktu, iż obywatel XY jest przystojny bogaty i zdrowy...

Kosy donosów

Jednym okiem /57/ / Kosy donosów

Kościół katolicki nie bez racji umieszcza zazdrość na liście grzechów głównych. A to właśnie zazdrość najczęściej powoduje, że Polacy z roku na rok donoszą na siebie coraz chętniej. Według statystyk donoszą wszyscy – sąsiedzi, byłe żony, wspólnicy i konkurencja. Informatorzy zazwyczaj wolą pozostać anonimowi. Samo w sobie jest zabawne, że podpisują się często jako Życzliwy czy Życzliwa, choć ich postawa z życzliwością dla bliźniego nie ma nic wspólnego. Niekiedy wręcz starają się przekonać urzędników, by ich działalności nie określać brzydkim słowem donos, gdyż tym się brzydzą. Na ogół przedstawiają się jako obrońcy moralności, prawa czy uczciwości.
Warto wiedzieć, że chociaż zazwyczaj takie listy trafiają do kosza, problemem dla urzędników nie jest anonimowość autora, tylko nieprzydatność podanych informacji. Zwykle są one oparte na domysłach i insynuacjach.
Powodem donosu może stać się prawie wszystko. Ale najczęściej chyba ością w gardle staje nam cudzy dobrobyt, szczęście i powodzenie. Jeśli ktoś się wzbogacił, to na pewno kradnie lub oszukuje. Często donosy ograniczają się do stwierdzenia, że ktoś kupił sobie nowe mieszkanie albo samochód – a niby skąd miałby mieć na to pieniądze, skorociągle go widzę, jak siedzi   w domu... Zdarzają się donosy pełne błędów ortograficznych, jak: mój były zięć, który ma 6 kochanek i żucił – pisownia oryginalna – córkę moją, nie płaci elementów...
Czytałam kiedyś o pewnym pacjencie szpitala psychiatrycznego, który zasypywał prokuraturę pismami o treści: Uprzejmie donoszę, że zamordowany został obywatel Juliusz Cezar – i  podobnymi, dotyczącym i niewyjaśnionej – jego zdaniem – śmierci różnych sławnych postaci.
I chociaż wydaje się to śmieszne, nasze prawo nakazuje sprawdzać wszystkie tego typu zgłoszenia, nawet te najbardziej absurdalne. Urzędnicy jednak twierdzą, że tylko niewielka ich część ma potwierdzenie w rzeczywistości. Powstaje więc pytanie – czy warto w ogóle je pisać? Czy warto w imię osobistej zemsty psuć krew sobie i innym, niszczyć małżeństwa i  dobrosąsiedzkie stosunki? Ja tylko pytam – czy warto...

Numer: 7 (1063) 2018   Autor: Anna M. Sikorska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *