Powiat mińskiMiędzy gminą a lasem

Pozostałości po PRLu to nie tylko nazwy ulic, ale także same drogi, których własnością nikt się nie przejmował. Wszystko przez lenistwo, a może i  głupotę władz na wszystkich szczeblach decyzyjnych, które nawet już w wolnym od komuny kraju nie potrafiły przywrócić porządku rzeczy. Wszystko ma  swój kres, więc i niczyje drogi wreszcie znajdą swego właściciela. Znajdą, jeśli mińskiej gminie i nadleśnictwu uda się pokonać wysokie progi nieżyciowych przepisów...

Progi z drogi

Po publikacji listów już wiele osób wie, że droga biegnąca od ulicy Stankowizna i droga od ulicy Langiewicza w kierunku Gliniaku to bezpańskie trakty. Okazało się jednak, że mają właściciela, który o nie w ogóle nie dba. Są nim Lasy Państwowe, a w wydaniu lokalnym – mińskie nadleśnictwo.
Reprezentujący je Piotr Serafin zdaje sobie sprawę z powagi problemu, czyli zarówno ze stanu drogi z Mińska Mazowieckiego do Gliniaku, ale jako zarządzający leśnym traktem najchętniej by go zamknął, byleby nie słyszeć skarg ludzi.
W podobnym położeniu jest wójt Janusz Piechoski, ale – jak tłumaczy radnemu Gąsiorowi – problemem jest proponowana przez zarządcę terenu forma przekazania gruntu poprzez wypłatę ekwiwalentu pieniężnego do Skarbu Państwa. Do czasu, kiedy Lasy Państwowe nie znajdą formuły nieodpłatnego przekazania gruntów, do przejęcia wskazanych odcinków dróg nie dojdzie z przyczyn finansowych.
Wyliczył nawet, że wartość odcinka ul. Langiewicza–Gliniak to pół miliona, a odcinka ul. Stankowizna–Gliniak to prawie milion złotych.

Na pismo radnego Gąsiora zareagował komisja budżetowa rady gminy. Wyszło wtedy na jaw, że wcześniej radny skontaktował się z wójtem i nadleśniczym. I wtedy okazało się, że starostwo wydzieliło te drogi z lasu w celu przekazania gminie. Gmina natomiast uchyla się od przejęcia, bo nie ma na to pieniędzy. Radny zwrócił się do wpływowej przewodniczącej gminnego samorządu – Jolanty Bąk, która zapewniła, że bezpieczeństwo mieszkańców gminy jest dla niej priorytetem i jak najszybciej gmina przyjmie te drogi.
W czasie posiedzenia komisji nadleśniczy robił wszystko, by w oczach radnych nie zostać leniwym zarządcą lasów. Można było odnieść wrażenie, że wszystkiemu winna historia i polityka, więc nawet już w wolnym kraju niewiele można było osiągnąć.
Teraz już można, bo wreszcie mamy nacisk społeczny. Okazało się, że jest furtka w przepisach, by leśne drogi oddać gminie bez grosza zapłaty. To na razie promesa komunalizacji ważnych dla mieszkańców gminy dróg, ale znając bojaźń władzy wobec gniewu elektoratu, przekazanie zaniedbanych traktów może nastąpić jeszcze przed wyborami...

Numer: 4 (1060) 2018   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *