Czy liczne uwagi, a nawet gniew mieszkańców spowodują zmianę myślenia władz miasta na temat utworzonej od nowego roku strefy  płatnego parkowania. Wszystko wskazuje, że SPP stała się strefą powszechnej poruty i prowokacji. Nie tylko dlatego, że trzeba płacić za postój, a z powodów zniszczenia podstawowej społecznej sprawiedliwości...

Echa strefy

Już na początku działania SPP o swoich mieszkańców upomniały się władze mińskiej gminy. Wicewójt Radosław Legat wysłał pismo do burmistrza Jakubowskiego z jednoznacznym przesłaniem. Pisze w nim, że mieszkańcy gminy Mińsk Mazowiecki wyrażają niezadowolenie z braku umożliwienia uiszczania rocznej opłaty abonamentowej dla osób nie będących mieszkańcami miasta. Takie ustalenie zasad jest postrzegane jako dyskryminujące dla mieszkańców spoza miasta, ponieważ dostępne dla nich jest jedynie wnoszenie dziennych opłat, które są nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do stawki abonamentu. W związku z powyższym prosi radę miasta o jak najszybsze wprowadzenie zmiany w tej uchwale umożliwiającej uiszczanie rocznej opłaty abonamentowej dla wszystkich zainteresowanych osób, bez ich dyskryminowania ze względu na miejsce zamieszkania.

Burmistrz Jakubowski nie przyznał się publicznie do interwencji, ale doniósł, że analizuje wszystkie uwagi i sugestie dotyczące  funkcjonowania Strefy Płatnego Parkowania (SPP). Przypomina, że temat ten był konsultowany już wcześniej przez wiele miesięcy poprzez spotkania z mieszkańcami, ankietę w internecie oraz zbieranie wniosków. Aktualna formuła SPP jest wynikiem kompromisu pomiędzy oczekiwaniami mieszkańców wynikłymi z konsultacji a możliwościami prawnymi i ograniczeniami finansowymi. W najbliższych miesiącach planuje rozszerzać SPP o kolejne obszary...
Jednak obiecuje, że pracuje nad rozwiązaniami, które pomogą użytkownikom SPP (bez względu na ich miejsce zamieszkania) taniej i wygodniej z niej korzystać. Rozwiązania te będą przedmiotem obrad na najbliższej sesji Rady Miasta Mińsk Mazowiecki.

Radni spotkają się dopiero 12 lutego, ale nie zaszkodzi, by wiedzieli, co o strefie myślą miejscy, a szczególnie wiejscy mińszczanie.
Na początek radna Monika Skrzyńska, która od początku była przeciwna wprowadzaniu SPP. Teraz, po dwóch tygodniach jej  funkcjonowania śmiało twierdzi, że sprawdziły się jej przewidywania. – Parkingi w centrum są nadal zapełnione, a osoby dojeżdżające  z gminy parkują na sąsiadujących ze strefą ulicach, po których grasuje już straż miejska wlepiając mandaty za złe parkowanie. Szkoda, że główne uderzenie poszło w mieszkańców gminy. Nie dość, że nie mogą wykupić abonamentu, a za parkowanie w strefie zapłacą miesięcznie ok. 350 zł, to nie mają również szansy dojechać komunikacją miejską, gdyż ta kursuje tylko po terenie miasta, zresztą nie wszędzie dojeżdżając. Nie dziwię się, że mieszkańcy gminy czują się teraz w Mińsku Mazowieckim jak intruzi, a przecież nimi nie są – ubolewa mińska radna.
I powtarza, co podkreśla podczas każdej dyskusji na temat strefy płatnego parkowania – realnym lekarstwem na brak miejsc  parkingowych jest utworzenie nowych parkingów, a nie sięganie do kieszeni mieszkańców.

O wpływie SPP na sąsiedzkie ulice miasta świadczy taki oto obrazek. Mińszczanka opisuje, jak to wraca o 17.00 z pracy i chcąc zrobić zakupy, zatrzymuję się przy sklepie Wierzejki a tu taka niespodzianka. Parking przy sklepie, przy ul. Wyszyńskiego same rejestracje LLU, BSI , WOT itp. Ekspedientki z lekką ironią mówią, że od godz. 6.00 rano nie mogą same zaparkować auta pod  pracą. Po udanych zakupach rusza do domu, czyli na parking pod blokiem przy Wyszyńskiego 32/34. Tam kolejna niespodzianka –  zero miejsca i powtarzające się rejestracje. Tak niestety jest od momentu działania SPP, obojętnie czy wieczorem, czy rano, kiedy na jej miejsce czyha następnych trzech kierowców. Apeluje więc do włodarza miasta, by okoliczne osiedla obstawić tablicami ze strefą czasowego parkowania. A to dopiero początek działania płatnych postojów...

Numer: 3 (1059) 2018   Autor: J. Zbigniew Piątkowski