Mińsk MazowieckiMiński blamaż komunikacyjny

W czwartek 24 sierpnia Urząd Miasta w Mińsku Mazowieckim unieważnił przetarg na dwuletnią obsługę komunikacji miejskiej. W postępowaniu nie wpłynęła żadna oferta. Czy urzędnicy popełnili gdzieś błąd, a może wymagania przerosły przewoźników... Pytania nie są bynajmniej retoryczne...

Niefart na przetarg

Przypomnijmy, że miasto ogłosiło 18 lipca przetarg na dwuletnią obsługę linii autobusowych. W tym okresie wybrany operator miał wykonać pracę eksploatacyjną w wymiarze niespełna 603 tys. wzkm. Warto dodatkowo zaznaczyć, że tym samym miało zostać zapoczątkowane funkcjonowanie komunikacji miejskiej w Mińsku Mazowieckim. Do przetargowej puli trafiły trzy okrężne linie autobusowe. Połączenia oznaczono numerami M1, M2 i M3. Mają one zapewniać skomunikowanie poszczególnych osiedli Mińska z dworcem kolejowym włącznie. Obsługa liniowa miała być zapewniona przez dziewięć autobusów podstawowych, które muszą być wyprodukowane nie wcześniej niż w 2009 roku oraz mieć silniki diesla spełniające normę Euro 4. Musiały mieć nadwozia o długości 10-12 metrów i umożliwiać podróż 90-100 pasażerom, w tym 30-35 na miejscach siedzących. Dostęp na pokład miał być możliwy dzięki dwóm wejściom. Niska podłoga miała się znajdować przynajmniej w jednym wejściu. Ponadto operator musiał dysponować przynajmniej jednym autobusem rezerwowym.

Wymagania były więc zbieżne z pojazdami podstawowymi, ale z jedną różnicą. Wóz rezerwowy mógł być wyprodukowany nawet w 2004 roku. Wszystkie pojazdy miały być klimatyzowane, a także wyposażone w wyświetlacze. Zewnętrzne miały prezentować numer linii oraz kierunek. Z kolei jeden wewnętrzny oprócz tych funkcji musiał dodatkowo prezentować przebieg trasy oraz informować głosowo o następnym przystanku.

Od podpisania umowy wybrany operator miałby 30 dni na uruchomienie przewozów. Nie mogło to jednak nastąpić później niż po 1 października 2017 r. Kontrakt miał obowiązywać do końca 2019 r.

Miasto w ogłoszeniu o zamówieniu nie zdradziło, ile zamierza przeznaczyć na zakup usług przewozowych. W rocznym planie przetargów określono jednak orientacyjną wartość zamówienia na 1,5 mln zł netto. Dawało to stawkę jednostkową 2,49 zł/wzkm netto. To dosyć tanio zważywszy na małą skalę przewozów i wymóg zatrudnienia kierowców na etatach. Termin składania ofert ustalono wstępnie na 23 sierpnia. Na wybór zwycięzcy zamawiający dał sobie do 60 dni. Oferty miały być oceniane na podstawie czterech kryteriów: 60% cena, 35% norma czystości spalin autobusów i 5% napęd proponowanych autobusów z premią dla elektrobusów.

Niestety, w postępowaniu nie wpłynęła żadna oferta. W związku z tym 24 sierpnia miasto unieważniło przetarg. Co mogło być przyczyną niepowodzenia? Na pewno przeszkodą był krótki termin uruchomienia przewozów i pieniądze. W aglomeracji warszawskiej co prawda zdarzały się już przetargi, które wygrywali przewoźnicy oferujący stawki niższe niż 2,50 zł/wzkm netto. Było to jednak możliwe dzięki niewielkim wymogom wobec taboru i jego wyposażenia, a także dzięki odejściu od wymogu zatrudnienia kierowców na umowy o pracę.

Nie ma komunikacji miejskiej, nie będzie płatnych parkingów, do których ma zastrzeżenia także prokuratura. Podobno uchwała RM łamie Konstytucję RP przez dopuszczenie w niej ulg i zwolnień od opłat. Sprawa stanie na najbliższej sesji rady miasta w poniedziałek 18 września br.

Numer: 37 (1041) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *