Powiat mińskiPowiatowe czytanie

Czytanie nie powinno być niczym wyjątkowym. Liczy się nie tylko liczba, ale i jakość tekstów literackich. Niektórym wystarczyły lektury szkolne, innym brakowało całych bibliotek. Uczniowie nie mogli uniknąć lektury Wesela, ale wydawało im się zbyt trudne, by do końca zrozumieć symbolikę kulturową dramatu. Czy w wolnej Polsce Wesele Wyspiańskiego to jednak nie nazbyt wiele dla laików goniących za mamoną...

Wesele za wiele

Narodowe czytanie trwa od 2012 roku i stało się medialną akcją. Jednak wciąż z celem popularyzacji czytelnictwa, dbałości o polszczyznę i wzmocnienie poczucia tożsamości. Czy to wystarczy, by oprzeć się sieciowym trendom...

Powiat miński włączył się w tę akcję po raz piąty, organizując w sobotę, 2 września 2017 r. przed budynkiem starostwa wspólne czytanie Wesela Stanisława Wyspiańskiego. Wśród czytających znaleźli się m.in. Anna Czyżewska, Antoni J. Tarczyński, Krzysztof Płochocki, Beata Walas, Zbigniew Grzesiak, Piotr Stępień, Krzysztof Komorowski, Paweł Majchrzyk. Byli także licznie zgromadzeni dyrektorzy, nauczyciele i uczniowie szkół i sami mieszkańcy powiatu.

Każda osoba otrzymała skrypt ze swoją rolą, więc efekt pozostał tylko w sferze interpretacji. Różnie z nią było, bo w dialogach gwara podkrakowska mieszała się z młodopolskim krasomówstwem, a pojawiające się tzw. osoby dramatu jak Chochoł, Stańczyk, Szela czy Wernyhora dolewały oliwy do rozedrganego słowotoku.

Jednak Wyspiański napisał dramat doskonały, więc ponadczasowy. Jego głośna interpretacja potwierdziła, że musimy jeszcze do niego dorastać, by do końca zrozumieć pieśń o chamie ze złotym rogiem i w czapce z piór...

Podczas czytania można było skorzystać z możliwości ostemplowania przyniesionych przez siebie egzemplarzy książek pamiątkową pieczęcią, która została przysłana przez Kancelarię Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Ten zaś zapowiedział, że w 2018 roku będziemy czytać narodowe dzieła znacznie częściej. Najlepiej codziennie, bo stulecie odzyskania niepodległości wymaga patriotycznego poświęcenia. Lekturowe przyjemności trzeba więc odłożyć na kolejny rok...

Warto pamiętać...

Jest rok 1900, Polska pod zaborami. W podkrakowskich Bronowicach, w domu Włodzimierza Tetmajera odbywa się wesele krakowskiego poety Lucjana Rydla i chłopki, Jadwigi Mikołajczykówny. Oprócz mieszkańców Bronowic na weselu goszczą krakowianie, a wśród nich sam Wyspiański. Rozmawiają, ale każdy po swojemu i o swoich sprawach. Trudno jest się porozumieć mieszkańcom wsi i miasta.

Późnym wieczorem do bronowickiej chaty przybywają duchy zaproszone przez państwa młodych dla żartu, za namową natchnionej Racheli. Pierwszy nadchodzi Chochoł i zapowiada przybycie dalszych zjaw. Każdy widzi to, co dla niego jest uosobieniem niezrealizowanych marzeń. I tak Poeta – Rycerza, który uświadamia mu, że jego poezja nie ma mocy oddziaływania na naród; Dziennikarz – błazna Stańczyka, który ze smutkiem stwierdza, że swoimi artykułami Dziennikarz usypia rodaków, zamiast budzić w nich chęć walki o wolność. Ostatni przybywa duch Wernyhory, legendarnego ukraińskiego wieszcza, który zapowiada wyzwolenie Polaków. Gospodarz daje parobkowi Jaśkowi złoty róg, którym ma on wezwać wszystkich chłopów do walki. Niestety on go gubi, schylając się po krakowską czapkę z pawim piórem. W zakończeniu dramatu wszyscy tańczą chocholi taniec niemocy i słabości.

Wyspiański zmierzył się w swoim dramacie z problemem odzyskania niepodległości i zjednoczenia narodu. Pokazał, że niestety inteligencja i chłopstwo to wciąż dwie odrębne siły. W tej sytuacji na wolność trzeba jeszcze poczekać. Czekali jeszcze 18 lat...

Numer: 36 (1040) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *