Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki przedszkolne

Już podczas marcowego konwentu wójtów i burmistrzów w Stanisławowie Jakubowski opowiadał o wyzyskiwaniu kasy miasta przez właścicieli prywatnych przedszkoli. Narzekał, że obecny rząd chce im ograniczyć rządy do dwóch kadencji, a nic nie robi, by ukrócić samowole właścicieli niepublicznych placówek, które na własne pensje przeznaczają ponad 40 tysięcy miesięcznie, bijąc tym samym aż czterokrotnie jego zarobki...

Racje dotacji

Było jasne, że Jakubowski tylko czekał na dogodne upublicznienie tych rewelacji. Ostatnio magistrat wyprodukował informację, że miasto od wielu lat dotuje działalność przedszkoli niepublicznych, a w 2016 r. średnio na dziecko przekazano kwotę 700,28 zł miesięcznie. I to niezależnie od opłat  wnoszonych przez rodziców. Łączna dotacja dla przedszkoli niepublicznych osiągnęła więc poziom blisko 7,5 mln zł.
Na co więc są wykorzystywane środki miejskie? To nie tylko ciekawe, ale zdaniem miejskich biurokratek – bulwersujące... Jak wynika z przedstawionych rozliczeń dotacji, duża część tej kwoty wydatkowana jest na wynagrodzenia nauczycieli od 87 000 zł do 275 000 zł rocznie na placówkę. Wynagrodzenia pozostałych pracowników pokrywane były z dotacji w 2016 r. w kwotach od 0 do 162 tysięcy. No i oczywiście spodziewana  bomba, czyli wynagrodzenie właścicieli przedszkoli. Jak czytamy, w rozliczeniu dotacji ciekawą pozycją jest wynagrodzenie osób prowadzących niepubliczne przedszkola. Tu rozliczenia znajdują się w przedziale od 0 zł jak w przedszkolu Mini Raj do 530 000 zł rocznie w przedszkolu Wesoła Ciuchcia.
Jest tabela, w której mamy pełne zestawienie przedłożonych miastu rozliczeń. Teraz są one dostępne dla każdego, a skojarzenie przedszkola z  nazwiskiem właściciela nie jest trudne. I tak nagonka na właścicielkę Wesołej Ciuchci, a właściwie na radnego Gąsiora rozpłynęła się po sieci.
Za co to wszystko... Nie od wczoraj wiadomo, że ów radny jest głównym krytykiem rządów Jakubowskiego. On pierwszy nie zgodził się na wstrzymywanie dotacji i również pierwszy pozwał burmistrza do sądu. Teraz chce udowodnić mińskiej władzy, że narusza dyscyplinę finansów publicznych. Właśnie rzecznik przekazał ją burmistrzowi, by ten wyjaśnił, dlaczego w 2015 i 2016 roku wyprowadził z kasy miasta prawie 600 tysięcy złotych, w tym ok. stu tysięcy odsetek. Fakt, wskutek wyroków sądowych, ale gdyby nie wstrzymywał i nie zaniżał dotacji, nie doszłoby do marnotrawstwa publicznej kasy.
To nie wszystko, bo – jak przypuszcza radny Gąsior – istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości – po zakończeniu trwających obecnie postępowań sądowych i egzekucyjnych prowadzonych przeciwko miastu – Jakubowski będzie zobowiązany dokonać kolejnych wypłat uszczuplających budżet miasta.
Trafiła więc kosa na kamień i do tego poniesie konsekwencje zawistnej polityki w stosunku do prywatnych przedszkoli.
Co dalej? Kierownik jednostki oraz organ sprawujący nadzór nad jednostką, który otrzymał przekazaną przez rzecznika dyscypliny informację, jest obowiązany przekazać rzecznikowi dyscypliny, w terminie do 90 dni od dnia otrzymania zarządzenia informację o podjętych działaniach w celu ustalenia czy rzeczywiście doszło do naruszenia dyscypliny finansów publicznych, a w przypadku potwierdzenia, że okoliczności te wskazują na naruszenie dyscypliny finansów publicznych w jednostce, złoży do rzecznika dyscypliny finansów publicznych zawiadomienie o odpowiedzialności za naruszenia.
Jakubowski doskonale zdaje sobie sprawę, że z każdym by sobie poradził, ale nie z Gąsiorem. Stąd ten nalot, którego właścicielka przedszkola nie  aprobuje. Nie jest winna, że wygrała należne pieniądze od miasta i zwróciła je sobie w zwykłej formie wynagrodzenia. Gdy ledwo wiązała koniec zkońcem, nikt jej nie współczuł, a teraz wszyscy zazdroszczą...

Numer: 17/18 (1021/1021) 2017   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *