Powiat mińskiJednym okiem /22/

Pewna znana polska reżyserka, uhonorowana ostatnio nagrodą na jednym z europejskich festiwali filmowych, dziękując za wyróżnienie wyraziła zdziwienie, że nagrodę może otrzymać dziwny film z dziwnego kraju, zrobiony w dziwnym języku. Nie ukrywam, że takie powiedzenie wywołało we mnie głęboki niesmak....

Kopy pokotów

Jednym okiem /22/ / Kopy pokotów

Wcale nie uważam, by nasz kraj, a zwłaszcza język, były jakoś szczególnie dziwne. W każdym razie nie są dziwniejsze, niż inne. A wiem, co mówię – znam ich trochę. Krajów i języków. Moje zniesmaczenie było tym większe, że przecież ta pani mówiła w ten sposób o swoim języku ojczystym! Jest to ten język, w którym wszyscy na ogół śnimy, modlimy się i myślimy. Wypadałoby więc go przynajmniej szanować. Tym bardziej, że polszczyzna, choć trudna, jest naprawdę bardzo piękna. W jakim innym języku istnieją wyrazy złożone prawie z samych spółgłosek (szczaw) albo takie wspaniałe łamańce, jak choćby niezapomniany Grzegorz Brzęczyszczykiewicz? Polski może nie nadaje się tak świetnie do śpiewania, jak włoski i francuski, ale za to sprzyja tworzeniu poezji, nowych słów i... dowcipów. Powinniśmy więc nie tylko go szanować, ale także poznawać i kochać.

Ktoś mądry powiedział, że granice naszego języka to granice naszego świata. Ale kiedy minął mi już pierwszy gniew, pomyślałam, że właściwie powinnam być wdzięczna tamtej artystce z „dziwnego kraju”. W końcu przecież mnie zainspirowała.

A właśnie 21 lutego obchodziliśmy ustanowiony przez UNESCO Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W Polsce natomiast mamy – przypominam – nawet specjalną ustawę o ochronie języka polskiego. Biorąc to pod uwagę, zastanawiam się czasem, czy naprawdę każdy najmniejszy sklepik to musi być shop albo market – a pewne słowo na ‚k’ musi służyć za przecinek? Ale rozmyślając nad smakiem polskiej mowy przypomniałam sobie także, że w nadchodzącym tygodniu czeka nas jeszcze jedno wydarzenie, które ze swojskim smakiem i z językiem ma wiele wspólnego. Tłusty Czwartek to dzień, w którym nasi przodkowie, przygotowując się do surowego postu, raczyli się smażonymi w głębokim tłuszczu słodkościami. I mając ciągle w pamięci niepowtarzalny smak pączków mojej śp. Babci – zastanawiam się, czemu tego dnia jesteśmy skłonni kupić nawet najgorszy chłam za kilkadziesiąt groszy? Po to tylko, żeby tradycji stało się zadość? Czy nie lepiej byłoby ten jeden jedyny raz w roku wydać nawet nieco więcej i cieszyć się PRAWDZIWYM smakiem tradycji? Tak tylko pytam...

Numer: 8 (1012) 2017   Autor: Anna M. Sikorska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *