MrozyMrozy po wyroku

Stało się, sędzia Andrzej Okniński wydał wyrok w sprawie pomiędzy gminą Mrozy a stowarzyszeniem prowadzącym szkołę w Lipinach. Niestety, Dorota Długosz przegrała i musi oddać budynek gminie. Nie od razu, bo sąd był wspaniałomyślny i z powodów społecznych odroczył przekazanie do końca czerwca 2017 roku. Co w tej sytuacji zrobi stowarzyszenie...

Lipiny za winy

Sąd rejonowy w Mińsku Mazowieckim a konkretnie sędzia Okniński nie miał wyjścia, bo – jak stwierdził podczas ogłoszenia wyroku – wobec wystąpienia przez miasto i gminę Mrozy, nie stwierdził uprawnienia do posiadania, zajmowania i prowadzenia działalności w tej nieruchomości przez Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Lipiny, Dębowce i Borki. Orzekł więc, że strona przegrana zapłaci 1400 zł tytułem zwrotu kosztów procesu, a spełnienie świadczenia odracza do 30 czerwca 2017 roku.

W uzasadnieniu orzeczenia mówił, że strona pozwana posiadała uprawnienia do władania nieruchomością w postaci umowy użyczenia. Jednakże umowa ta została skutecznie rozwiązana przez powoda z dniem 31 lipca 2015 roku i od tej daty pozwane Stowarzyszenie włada nieruchomością wskazaną w pozwie bez tytułu prawnego.

Kierując się jednakże stwierdzoną sytuacją faktyczną oraz w tym przypadku zasadą współżycia społecznego, sąd orzekł o odroczeniu spełnienia świadczenia do 30 czerwca 2017 roku. Miał tutaj na uwadze specyfikę tej sprawy, mianowicie okoliczność, iż nieruchomość objęta pozwem jest wykorzystywana przez stronę pozwaną dla potrzeb prowadzonej działalności oświatowej. Znajduje się tam szkoła, a dobro uczniów jest ważnym czynnikiem społecznym.

Dorota Długosz była twarda, ale po wyjściu z sali z goryczą połykała przegraną. Zarzuciła sądowi, że ten nie zobowiązał gminy do lokalu zastępczego. Sąd nie pochylił się też nad kwestią, że ten budynek należał do trzech wsi. Mieszkańcy nie mieli możliwości na ten temat cokolwiek powiedzieć, a przecież wiele stracili, gdy prawo własności z automatu oddało nieruchomość gminie. – Nie wiem, co zrobimy dalej... czy będziemy poszukiwali nowego lokalu czy po 11 latach zamykamy działalność. Nie umiem też powiedzieć czy będziemy się odwoływać, bo to wiąże się z kosztami. Powiem szczerze, że nie mam już chęci na takie działanie, nie mam chęci już walczyć – kończy zrezygnowana prezes stowarzyszenia.

Puenta jest tak gorzka, jak sytuacja, którą spowodował Dariusz Jaszczuk. To on złamał swoje przyrzeczenie o użyczeniu budynku stowarzyszeniu, to on grubymi nićmi uszył nowy projekt domu pomocy, gdy wpadł w konflikt ze stowarzyszeniem. To widać, słychać i czuć, więc trzeba walczyć do końca. Przyszła nowa zmiana w polskim prawie, więc wszystko jest możliwe...

Numer: 52/53 (1003/1003) 2016   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *