Mińska jesień co roku przynosi pożywkę dla lokalnych historyków. Dzieje się tak za sprawą historycznej sesji naukowej pt. Z mazowieckich piasków. Znani i nieznani... Do wysłuchania historycznych prelekcji i zabierania głosu w dyskusji Towarzystwo Przyjaciół Mińska Mazowieckiego zachęcało już po raz dwunasty, lecz niestety odzew, jak przy innych okazjach, był skromny...
Ziemiańskie piaski
W bibliotecznej sali konferencyjnej nieliczne grono przywitał prezes TPMM Damian Sitkiewicz. Pokrótce przedstawił on plan sesji, w którym zawarto pięć wystąpień przedzielonych przerwą na kawę, ciastko i dyskusje. Jak zwykle zapowiadała się więc pełna ciekawych faktów historyczna uczta.
Pierwszy wystąpił Piotr Łoś z RDC oraz Towarzystwa Ziemiańskiego. Zaprezentował on referat na temat rodziny Makedońskich, do której należały między innymi dobra Zawiesiuchy, obecnie położone w zachodniej części gminy Stanisławów. Okazuje się, że nawet ta obcego pochodzenia rodzina mogła zostawić po sobie dobrą pamięć wśród okolicznych mieszkańców. Zresztą potomkowie tej rodziny nadal są obecni w Zawiesiuchach, ale już na innych zasadach niż przed laty.
O związkach mińskich Żydów z komunizmem w międzywojniu opowiadała Alicja Gontarek. W bardzo wyczerpującym wykładzie przedstawiła ona zmieniające się realia w mieście nad Srebrną, a także specyfikę radykalnych ruchów społecznych, które wcale nie były wolne od uprzedzeń narodowościowych. Często też przywoływała wspomnienia Chila Kirszenbauma, czyli Żyda, który opisywał Mińsk tego okresu.
Po przerwie ze swoim wykładem wystąpił Damian Sitkiewicz. Swoje zainteresowanie klasą ziemiańską tym razem skupił na Tadeuszu Doria-Dernałowiczu, czyli ostatnim dziedzicu Mińska Mazowieckiego. Temat wzbudził spore zainteresowanie, bo w prezentacji pojawiło się wiele faktów, które być może nie dla każdego były oczywiste. Lilla Kłos przybliżyła sylwetkę Stanisława Jurkowskiego, czyli burmistrza Mińska w latach 1944-1947, zaś Tomasz Adamczak
opowiadał o minionym trzydziestoleciu miasta przez pryzmat jednego z tygodników.
Jak zwykle bywało ciekawie, ale największą wartością tych spotkań jest możliwość dopytania i rozwiania własnych wątpliwości. Referaty bowiem były lub będą publikowane w obszerniejszej formie, niż ta zaprezentowana podczas sesji. Impreza ograniczyła się jednak tylko do wąskiego grona zainteresowanych. W większości złożonego z członków TPMM.
Numer: 50 (1001) 2016 Autor: (łk)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ