Znowu na Podlasiu protestują rolnicy. Mają powód, bo afrykański pomór świń dotarł na ich teren i się rozszerza. Czy zagraża również hodowcom z powiatu mińskiego? O to wójtowie chcieli zapytać powiatowego lekarza weterynarii. Jednak Cezary Bogusz nie mógł przyjechać do Mrozów, więc wójtowie wysłuchali zastępcy Jarosława Borcucha. Prognozy nie są optymistyczne..
Zmory pomoru
Borcuch od razu uspokoił zebrach, że ASF czyli afrykański pomór świń stanowi na razie zagrożenie tylko dla wschodniej części województwa mazowieckiego i niesie ze sobą tylko problemy handlowe. W sierpniu tego roku rozlało się dużo ognisk, między innymi na skutek nielegalnych ubojów i produkcji mięsa. Wirus ASF na pewno nie stanowi zagrożenia dla ludzi, a ulega zabiciu przez podgrzanie do 60 stopni przez 20 minut lub do 71 stopni przez minutę.
Pierwsze przypadki ogniska tego wirusa na terytorium kraju mieliśmy w 2014 roku. Wiązało się ono z zawleczeniem tej choroby przez dziki, które przychodziły do nas z Białorusi. Skoro wszystko przez dziki, to najważniejszym jest niedopuszczenie do zawleczenia wirusa do chlewni i szerzenia się ASF w populacji dzików.
A konkretnie należy wcielić zasady bioasekuracji, czyli chronić przed dostępem dzików i osób, które mogły mieć styczność z dzikami w lesie, nie kupować świń z nieznanego źródła i solidnie zabezpieczyć chlewnie.
Jak to zrobić, skoro siedliska potencjalnego zagrożenia rosną przez zakaz polowań albo odstrzału dzików. Na teren rezerwatów obowiązuje zakaz wstępu osób, które zajmują się polowaniem. Organizowałem u siebie w gminie spotkania na temat współpracy rolników z kołami łowieckimi i policzyliśmy, że jest więcej dzików, niż osób, któ-re na nie polują – dywagował Janusz Piechoski z mińskiej gminy.
Tak więc zakaz działalności kół łowieckich jest nieporozumieniem i nie możemy sobie poradzić z populacją dzików i szkodami, które powstają w rolnictwie.
Wójt Gałązka z aś p ytał, w jakiej formie jest udzielana pomoc samorządom w zwalczaniu ASF, ponieważ koszty dzienne utrzymania zabezpieczenia to 2 tysiące złotych. Gminy nie mają takich środków w budżecie w razie wystąpienia epidemii. W gminie Dobre jest bardzo duża populacja dzików, ale koła łowieckie lekceważą sobie interwencje. Powinien więc być wniosek konwentu, np. do ministra rolnictwa o zwiększony odstrzał dzików i likwidacje tego zjawiska.
Piechoski nie zauważył ignorancji kół łowieckich, a ich niemoc, bo robią, co mogą, ale bez finansowego wsparcia nie dadzą rady.
Wójt Zieliński jako rolnik i myśliwy zauważył, że nikt nie da rady, bo dziki są tak świetnie odżywione, że się mnożą lawinowo.
Żeby rolnik czuł się bezpiecznie, musi mieć pewność, że dostanie odszkodowanie za zlikwidowane stado. Nawet jeżeli będziemy w tej strefie, to nie straci ani złotówki i wtedy nikt nie będzie próbował sprzedawać po targowiskach – wróżyła marszałek Ewa Orzełowska.
Już na konwencie dr Borcuch upominał, by w razie podejrzenia choroby natychmiast ją zgłosić i nie zakopywać lub wywozić padliny.
Tymczasem w związku ze zdarzającymi się przypadkami niedopełnienia wymagań weterynaryjnych przy uboju gospodarczym zwierząt, powiatowy weterynarz znowu przypomina rolnikom, by co najmniej dobę przed ubojem informowali go o zamiarze jego przeprowadzania. I upomina, żeby przy uboju zwierząt na terenie gospodarstwa badali mięso.
By przepisy urzeczywistnić, trzeba akcje uświadamiającą przeprowadzić nie wśród wójtów, a rolników. Tych drobnych, bo właściciele ferm nie dadzą się zaskoczyć...
Numer: 42 (993) 2016 Autor: Janko Fridayski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ