Jednym okiem /3/

To całe 500+, pani kochana, to tylko wspieranie patologii jest - powiedziała Jedna Pani do Drugiej Pani – Teraz to już tylko tacy będą się mnożyć jak króliki, powiadam pani! I pić będą mieli za co! – A, pewnie, pewnie! –przytaknęła entuzjastycznie Druga Pani i zaraz dodała konspiracyjnym szeptem – Wie pani, ja to słyszałam, że niektórzy to już się nawet z pracy zwalniają! Chcą tylko dzieci robić i wygodnie żyć za nasze, droga pani, za nasze...

Skarby nasze

Jednym okiem /3/ / Skarby nasze

Nie ukrywam, że - jako beneficjentkę programu rządowego dla wielodzietnych rodzin - takie uwagi dotykają mnie poniekąd osobiście. I już miałam zamiar zacząć tłumaczyć obydwu miłym paniom, że nie piję, nie palę i nie używam nic a nic. Że nie czuję się patologiczna w najmniejszym nawet stopniu. Że oboje z mężem mamy ukończone wyższe studia i pracujemy - a zatem te pieniądze wcale nie są nam „dane za darmo”, tylko raczej ODDANE przez państwo z tego, co to samo państwo wcześniej nam zabiera w formie podatków. Że dzieci mieliśmy już przedtem – zanim jeszcze ten projekt wszedł w życie. Że należymy do bardzo licznej grupy biednych pracujących (bardzo ciężko pracujących!) Polaków. I że nie znamy osobiście nikogo, kto by się zdecydował na dziecko tylko z powodu tych pieniędzy. Że „nasze” 500+ wydajemy wyłącznie na potrzeby dzieci. I że jestem przekonana, że takich rodzin, jak nasza, jest zdecydowana większość. A dzieci mamy tylko troje, a nie trzynaścioro. Jeszcze do niedawna był to polski standard, a nie żadna tam „wielodzietność.” Już-już otwierałam usta, żeby to wszystko powiedzieć – ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Bo sobie pomyślałam, że tych, którzy „wiedzą swoje” i tak nic już nie przekona.
Pewien mój przyjaciel mawiał: – Wiesz, ludzie lubią radzić. Zwłaszcza w sprawach, które zupełnie ich nie dotyczą. Dodałabym, że pasjami lubią także liczyć cudze pieniądze. I tylko chciałabym zapytać tych wszystkich, którzy sądzą, że posiadanie dzieci to taki dochodowy biznes i że można się na tym nieźle dorobić, czy naprawdę wierzą, że wychowanie dziecka w naszym kraju kosztuje tylko 500 złotych miesięcznie i ani grosza więcej? Otóż śpieszę ich poinformować, że te 500 złotych to jest niewiele więcej, niż trzeba zapłacić za przeciętne przedszkole w naszym powiecie. Za te mniej przeciętne płaci się o wiele więcej, że już o żłobkach nawet nie wspomnę. A w końcu – kto dał tym ludziom prawo, żeby w tak obcesowy sposób zaglądać innym do łóżka i do kieszeni? Tak tylko pytam...

Numer: 39 (990) 2016   Autor: Anna M. Sikorska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *