Powiat mińskiJednym okiem /2/

Pewna dziewczynka, która po powrocie z Wielkiej Brytanii w tym roku po raz pierwszy miała się zetknąć z rodzimym systemem edukacji, zapytana, jak jej się podoba nowa, polska szkoła, odparła, że jej angielska podstawówka była bardziej kolorowa, a w tej tutaj to tylko są ławki i tablica...

Ćwierkają wróbelki...

Jednym okiem /2/ / Ćwierkają wróbelki...

Usłyszawszy to, miałam ochotę zakrzyknąć – Dziecko, toż to tak, jak zawsze! A potem, swoim zwyczajem, zaczęłam myśleć. I pomyślałam, że nie mam pojęcia, dlaczego wciąż jest tak, jak jest, skoro KAŻDA kolejna ekipa obiecuje nam nową, lepszą szkołę, obowiązkowo i zawsze bardziej przyjazną dziecku i – jeśli wierzyć politycznym deklaracjom – przekazuje na ten cel znaczące fundusze.
A teraz to w ogóle będzie jeszcze bardziej tak, jak było, ponieważ gimnazja, uznane przez nowy rząd za wylęgarnię zła wszelkiego, mają być stopniowo wygaszane. Ma je zastąpić system 8+4, czyli... dokładnie taki, jaki większość nas pamięta z czasów własnej młodości! A przecież wciąż jeszcze nieodległe są czasy, kiedy przekonywano nas, że to właśnie gimnazja są cudownym lekiem na wszelkie bolączki naszej oświaty.
I tak sobie myślę, że rację miał jeden z moich uniwersyteckich wykładowców, kiedy mówił, że polskiej szkole najbardziej szkodzą różnego rodzaju misjonarze, czyli politycy, którzy czują osobistą MISJĘ do jej uzdrawiania. Bo w rzeczywistości, tłumaczył nam, tym, czego polska szkoła potrzebuje najbardziej, jest po prostu spokój i stabilność. A tego jej, jak widać, najbardziej brakuje.
Jako mama trójki dzieci byłam osobiście przeciwna obowiązkowi posyłania sześciolatków do szkół, który to pomysł dotknął mojego najstarszego syna.  Zawsze uważałam, że miejsce tych dzieci jest w przedszkolu, a nie w szkolnej ławce. I że wbrew temu, co mówił nasz były premier, niech mu Bruksela lekką będzie – również przedszkola mogą i powinny być placówkami edukacyjnymi, a nie tylko przechowalniami dla dzieci. Mam szczerą nadzieję, że pod rządami nowej pani minister nasze przedszkolaki nie będą się już musiały uczyć literek na tajnych kompletach.
Ale nie rozumiem, dlaczego ci sami ludzie, którzy wygrali wybory m.in. obiecując nam ratować maluchy przed straszną, szkolną rzeczywistością, teraz chcą tym samym maluchom zafundować przebywanie pod jednym dachem z dryblasami z siódmej i ósmej klasy? Sama przecież jeszcze dobrze pamiętam, jak bardzo bałam się tych wyrostków, będąc takim maluchem w szkole. Tak tylko pytam...

Numer: 38 (989) 2016   Autor: Anna M. Sikorska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *