Jak zapowiadali, tak zrobili. Rzeczywiście w poniedziałek 25 lipca 2016 tuż po godz. 10.00 na parkingu przy ul. Kościuszki, a więc naprzeciwko mińskiego starostwa zgromadziło się ok. 50 osób z wiecowym uzbrojeniem. Zdominowały ich transparenty, wyjące syreny i okrzyki zmiany decyzji zarządu powiatu odwołującej Miraszewską ze stanowiska dyrektora ZSA. Na przedzie zaś portrety starostów umieszczone w taczce, a nad nimi podobizna pokrzywdzonej Danki, którą opuścił nawet poseł Milewski...
Smaczki z taczki
Zespół agrotechnicznych szkół od wielu lat miał mało wspólnego z rolnictwem, nastawiając się na zawody bardziej popularne. Po przeniesieniu z Janowa do siedziby mińskiego CKU powiat zwiększył nie tylko ochronę szkoły, ale też dotacje na jej doposażenie. Tak powstała nowoczesna pracownia gastronomiczna, a kształcenie kelnerów odebrano Budowlance, dając ZSA monopol na ten zawód.
Parasol ochronny zaczął przeciekać pod koniec 2015 roku po zwolnieniu z pracy wicedyrektora Pawła Białego, który był szykowany na następcę Miraszewskiej. Zaczęło trzeszczeć nie tylko w radzie pedagogicznej, ale też w kontaktach z powiatem. Czarę przelało żądanie dyrektorki pokrycia przez zarząd niedoborów finansowych i list nauczycieli opisujący autokratyczne i bezprawne rządy Miraszewskiej, która zatrudniała od wielu lat nauczycieli na roczne umowy, by mieć ich w szachu.
Tak dłużej być nie mogło, więc podczas zarządu 4 lipca wicestarosta Płochocki przedstawił projekt uchwały w sprawie odwołania jej ze stanowiska. Uzasadnienie było tak mocne, że nikt z członków zarządu nawet się nie wstrzymał. Poinformował też, że w trakcie ostatniej wyjazdowej rady pedagogicznej ZSA w... hotelu w Mrągowie doszło do incydentu i musiała interweniować policja za zakłócanie porządku. Niestety, dowiedział się tylko, że owa wyjazdówka nie wygenerowała kosztów z budżetu, a sposób działania rady określono w statucie ZSA i regulaminie pracy Rady Pedagogicznej ZSA w Mińsku Mazowieckim. Tak więc odpowiedź dyrektorki była wymijająca, a na posiedzenie zarządu nie przybyła, bo akurat korzystała z urlopu. Oczywiście nikogo o tym nie poinformowała i nie wyznaczyła zastępcy, co jest praktyką w innych szkołach. W tej sytuacji nie mogła się ostatecznie wytłumaczyć, więc zarząd jednogłośnie ją odwołał, ogłaszając za tydzień konkurs na nowego dyrektora.
Było pewne, że Miraszewska będzie walczyła o władzę, ale mało kto się spodziewał takich metod. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy ją znają od podszewki i pamiętają, jak sama dochodziła do dyrektorstwa. Wtedy jednak opluwani jej janowscy poprzednicy nie myśleli o ulicznej walce o stołek. Ona owszem, wyprowadzając na ulicę garstkę swoich zwolenników. Wśród nich tylko kilkoro nauczycieli i pracowniczek biura, bo resztę stanowili jej znajomi, rodzina i dawni poplecznicy. Wbrew setkom plakatów zachęcających do protestu, demonstracja była nieliczna, ale za to bijąca w oczy i uszy. Spiker skandował hasła przeciw władzom powiatu, zachęcając wicestarostę Płochockiego do wyjścia z gabinetu, życząc mu w dniu imienin utraty posady.
A transparenty domagały się prawa i sprawiedliwości, czyli przywrócenia Miraszewskiej na stanowisko. Ubolewały też, że opuścił ją poseł Milewski, który mienił się przyjacielem Danki i pytały... kto następny?
Pochód przypominał procesję, bo aż trzy razy obszedł kwartał wokół starostwa od parkingu na Kościuszki przez Warszawską, Kazikowskiego i Konstytucji 3 Maja, by znowu skandować i wyć pod oknami siedziby władz powiatu.
Na koniec szeregi przerzedziły się do kilkunastu osób, ale spiker nadal wygrażał starostom, jakby zapominając, że decyzje podjął cały, pięcioosobowy zarząd powiatu. Jeśli nie zmieni on decyzji, zrobią wszystko, by go obalić. Jak? Tysięczną demonstracją za miesiąc, czyli jeszcze przed konkursem na dyrektora ZSA.
Wicestarosta Płochocki cierpliwie znosił ten bałagan i tłumaczył kulisy odwołania Miraszewskiej. Nie przejął się żadnymi oskarżeniami, bo wszystko zrobił zgodnie z prawem i sumieniem. Nikt nie jest przywiązany do stanowiska, a za błędy i bezprawie trzeba płacić. Trzeba też usuwać ludzi toksycznych, bo przez nich cierpią inni. Ma nadzieję, że w ZSA od nowego roku szkolnego zapanuje prawo i zgoda.
A taczkę ze swoim portretem obejrzy sobie na zdjęciach. Ma nadzieję, że wybrali dobre ujęcie...
Numer: 31 (982) 2016 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
Dodano 6 sierpnia 2016 roku o godz. 0:01 przez: Naczelny
Wyjazdowe obrady rady pedagogicznej to pomysł Miraszewskiej. Nieco dziwny, ale do zaakceptowania, gdyby nie dochodziło tam do incydentów. Powiat o tym wiedział, niektórzy radni byli zapraszani, więc nikt jej nie ruszał. Miarka się przebrała, gdy zaczęła zwalniać zwolenników obecnej władzy i stawiać się nowemu przewdodniczącemu komisji oświaty po odejściu Milewskiego. Do konkursu się nie zgłosiła...Biały też nie widzi siebie nowym dyrektorem. Zostanie nim/nią najpewniejosoba z obecnego kręgu władzy powiatu. Niestety, nie mogę nic więcej napisać...
Dodano 6 sierpnia 2016 roku o godz. 0:00 przez: Naczelny
Wyjazdowe obrady rady pedagogicznej to pomysł Miraszewskiej. Nieco dziwny, ale do zaakceptowania, gdyby nie dochodziło tam do incydentów. Powiat o tym wiedział, niektórzy radni byli zapraszani, więc nikt jej nie ruszał. Miarka się przebrała, gdy zaczęła zwalniać zwolenników obecnej władzy i stawiać się nowemu przewdodniczącemu komisji oświaty po odejściu Milewskiego. Do konkursu się nie zgłosiła...Biały też nie widzi siebie nowym dyrektorem. Zostanie nim/nią najpewniejosoba z obecnego kręgu władzy powiatu. Niestety, nie mogę nic więcej napisać...
Dodano 31 lipca 2016 roku o godz. 22:54 przez: Dreptak
A czy powodem do odwołania pani dyrektor nie była awantura połączona ze zdemolowaniem hotelu w Węgorzewie i bójka z obsługą tegoż w wykonaniu nauczycieli ZSA, a co za tym idzie skarga złożona ze strony poszkodowanych na ręce Starostwa. Miało to miejsce pod koniec czerwca 2016.
DODAJ KOMENTARZ