Takich rzeczy nie odkryją po nas – twierdzą sceptyczni mińszczanie na wieść, że miasto znowu pokazało swoje tajemnicze wnętrze. Tym razem nie kości, a cenne skarby w miejscu, gdzie przed wojną mieszkali Żydzi. Z pewnością jeden z nich zakopał w czasie okupacji swoje precjoza, ale nie przewidział, że już tam nie wróci
Skarb na karb
Przed budową w centrum Mińska Mazowieckiego trzeba powiadomić o wykopach konserwatora zabytków, który śledzi każdy ruch koparki i wydobywaną przez nią ziemię. Ukryte naczynia i monety przy Warszawskiej zdradziła karafka, a po niej wykopano sztućce, srebrne kubki kiduszowe, zapinki oraz ponad 100 monet. Najcenniejsze z nich i najlepiej zachowane to złote 10-rublówki.
Stan niedbale zakopanych przedmiotów świadczy, że chowano je w pośpiechu. Może tuż przed likwidacją getta...
Na razie wszystkie okazy zgromadzono w mińskim muzeum, ale czy tam zostaną na stałe – nie wiadomo.
Zdecyduje o tym mazowiecki konserwator zabytków, mając świadomość wartości historycznej i materialnej znaleziska. Jedną i drugą ocenią specjaliści, więc na razie trudno dociekać, czy miński skarb jest warty 40 czy 100 tysięcy. Podobno najcenniejszym elementem zbioru jest złota 7,5 rublówka, której cena dziś może sięgać 2500 zł. Za siedem 10-rublowek można wziąć nawet 10 tysięcy, 5-rublowe są warte ok. 750 zł za sztukę, 10-markowe ok. tysiąca, a za 20 marek zapłacimy 1300 zł za sztukę. Reszta jest w złym stanie i stanowi jedynie wartość historyczną.
Swoją drogą ciekawe, ile te przedmioty były warte przed wojną i dlaczego mińscy szperacze do tej pory ich nie wykryli. Może powodem było zawsze widoczne miejsce, a może przykryte zwałami ziemi znalezisko było zbyt głębokie dla wykrywaczy metali...
Pozostaje więc tajemnica, ale przecież historycy mogą dociec, kto mieszkał w domu z ukrytym pod nim skarbem i powiadomić ewentualnych spadkobierców. Powstałaby wtedy prawdziwa opowieść o żydowski krezusie, który nie trzymał złota w bankowym sejfie, a w domu. Może to i lepiej, bo bankowe skarby wytrzebili pospołu bandy hitlerowsko-sowieckie, więc nam by się nic nie zostało. A tak mamy nadzieję, że choć trochę z żydowskiego Mińska Mazowieckiego przechowa się w miejskim muzeum. A może nawet po renowacji wróci do świetności, bo na przykład taki kieszonkowy zegarek to dziejowa gratka.
Numer: 29 (980) 2016 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ