Majtki w górę, majtki w dół nie oznaczają już zmiany bielizny, a część tajnego szyfru prezesów i wiceprezesów firm budowlanych, którzy ustawiali przetargi na drogi. Bieliźniany szyfr oznaczał podnoszenie lub opuszczanie ceny. Przez ten proceder Komisja Europejska zablokowała Polsce niemal 4 mld złotych dotacji. Dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, grozi nam blokada kilkanaście razy wyższych kwot. Jednym z uczestników afery jest prezes mińskiego PBDiM Janusz D.
Kłamcy na drogach

Nikt nie spodziewał się, że na tak newralgicznym odcinku jak obwodnica mińska dojdzie do tak nieprawdopodobnych zdarzeń. Majty i numery pokojów hotelowych to tylko znamiona korupcji lub zmowy cenowej. Dużo gorzej, jeśli szosa nie jest budowana z materiałów wysokojakościowych i trwałych.
Tak było z dwoma asfaltami o lepszej i gorszej jakości. Firmy drogowe, by zaoszczędzić na materiałach, budowały drogi z byle czego. Nie bały się kontroli, bo dzięki znajomościom z nieuczciwymi kontrolerami podmieniały próbki asfaltu pobierane do badań. W ten sposób wykazały, że jakość materiałów do budowy dróg jest wyższa niż w rzeczywistości.
Fałszowanie próbek musi być jednak bezbłędne, bo wszystko może się wydać. Jak w przypadku prezesa PBDiM, któremu podmieniono próbki na DK2 Siedlce – Kałuszyn za 110,6 mln zł. Okazuje się, że firmy, które realizowały budowę odcinka tej drogi, wiedziały o planowanej kontroli GDDKiA.
Oto próbka rozmowy: Kierownik - No panie dyrektorze, źle wyszło z tymi próbkami, no, wyszło nam za mało asfaltu. Ja byłem na 100 proc. że to są dobre próbki, bo przebadaliśmy jedną i wyszło nam dobrze (...) Prezes
PBDiM - Zamiast wziąć próbki pobrać sobie samemu... Kierownik - Podmieniliśmy te próbki z nadzoru, które były. Na wszelki wypadek. I tak podmieniliśmy, że też wyszło, że za mało asfaltu znowu na tej dwójce.
Jak doszło do pomyłki? Wzorcową próbkę pobrano nie z tego odcinka drogi, gdzie fragment asfaltu był najwyższej jakości. Fuszerka nie wyszłaby więc na jaw, gdyby nie fakt, że podmienioną próbkę po prostu znów podmieniono. Zdenerwowany Janusz D., prezes firmy z Mińska Mazowieckiego, zadzwonił z prośbą o pomoc do Marka D. szefa laboratorium Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
– A niech to szlag trafi! To musicie napisać pismo, bo te próbki już chyba wyszły. Aj, wiem, że podpisywałem już jakieś pismo. Niech Arek napisze, że omyłkowo – radził prezesowi urzędnik. I obiecywał, że wszystko odkręcą. Uspokojony nieco Janusz D. zadzwonił więc do szefa działu technologii w swojej firmie Arkadiusza A. i powiedział, że będzie urabiał szefa laboratorium. – Trzeba go jakoś zachęcić... – dodał znacząco.
Panowie, którzy tak ochoczo uzgadniali oszustwo, nie wiedzieli, że są podsłuchiwani przez ABW .
Okazuje się, że przy budowie dróg, nie tylko zawyżano wartość kontraktów, a także fałszowano dokumentacje i w ten sposób zaniżano jakość nawierzchni dróg w całej Polsce. Przykro, że wśród podejrzanych jest prezes szanowanej dotychczas mińskiej firmy. No i znany dyrektor mazowieckiej GDDKiA Wojciech D. To on był kiedyś częstym gościem w Mińsku i to on otrzymywał od prezesów z Mińska i Siedlec cenne obrazy, a ostatnio wieczne pióro za prawie 12 tysięcy złotych.
Mamy wciąż podłe drogi, a przekręty na szybkich trasach dowodzą, że niewiele się zmieniło. Jadąc więc mińską obwodnicą z prędkością 120-160 km/godz., pamiętajmy, że może być zrobiona z asfaltu o gorszej przyczepności. A przecież trudno zgadnąć, na jakich odcinkach podmieniali próbki asfaltu.
Numer: 7 (802) 2013 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ