DRODZY CZYTELNICY

Tegoroczne dni powiatu mińskiego to nie tylko doskonała zabawa podczas niedzielnego festynu z Czerwonymi Gitarami i oszmiańską Żytnicą, ale także promocja zdrowia, a nawet życia – promują imprezę organizatorzy. Nie każdy tak jasno precyzuje intencje, bo są wydarzenia, o których władza woli milczeć, a jeśli już coś powie to lapidarnie, lub tak niejasno, że trzeba detektywa do rozwikłania zagadki. Tymczasem zwykli obserwatorzy sceny politycznej, społecznej czy gospodarczej mają poglądy jasne, klarowne oraz – co chyba najważniejsze – trafne i pozbawione skrupułów...

Pyski na zyski

DRODZY CZYTELNICY / Pyski na zyski

W mińskim magistracie był bombowy alarm – miasto milczy, a policja i straż podaje lapidarne komunikaty. A przecież ktoś mógł stracić zdrowie, a może i życie. Swoją drogą dowcipnisia trzeba przykładnie ukarać za straszenie naszego ukochanego wodza.
To on pozwolił ostatnio na ułożenie progów zwalniających na czterech mińskich ulicach, bo to popularna i prosta metoda uspokojenia ruchu drogowego. Podobno o takie rozwiązania wnioskowali mieszkańcy i właśnie ich prośby zostały zrealizowane. Trzeba więc teraz uważać na ul. Wyszyńskiego i Batorego tuż przy kościołach, na Topolowej i na Błoniu. Co ciekawe, kolejne bariery mają się pojawić pod koniec wakacji.
To jest totalny dom wariatów – komentują mińszczanie – krytykując rondo na rondzie i progi na każdej dziurawej ulicy, których w ogóle się nawet nie łata i gdzie są totalne korki jak np. ul. Dąbrówki i Kościelna. A na Chrobrego próg miał powstać na skrzyżowaniu ze Żwirową, gdzie notorycznie auta wpadają na płot.
Tak więc Mińsk Mazowiecki zasłynie nie tylko z rond, ale i barier ulicznych, bo pieszym progi leżą nie tylko w głowach. Tymczasem – zdaniem myślących – nowa moda na progi zwalniające świadczy tylko o postępującej głupocie w kręgach zarządzających. Zamiast usprawniać ruch przez miasto, dodatkowo go spowolnią. Proponują więc Gryzowi i Jakubowskiemu zrobić sobie próg zwalniający między półkulami mózgowymi... Taki krótki i wysoki, by obcierało ich dno sumienia...
Na pewno nie mają go w obliczu forsy wydanej na toaletę na parkingu na Kościuszki naprzeciwko starostwa, która przestała działać. To prawie 300 tysięcy wyrzucone w błoto. I tu mińszczanie mają pomysł na korzystanie z czegoś, co się popsuło. Trzeba WC potraktować jak stodołę i załatwiać potrzeby w jej cieniu. Tylko co na to mińscy strażnicy, którzy i tak mają pełne ręce i... nogi roboty. Nogi przez obowiązek penetrowania terenu na rowerach...
Miński burmistrz brnie coraz głębiej i wymyśla autobusowy transport po mieście połączony ściśle z płatnym parkowaniem w centrum Mińska. Dlaczego? Tego nikt na razie nie wie, ale być może Jakubowskiemu się przyśniło, żeby wyeliminować auta z ruchu do końca. Ma rację, bo jeśli już ktoś zrezygnuje z komunikacji własnym samochodem, to przecież nie zawsze i nie wszędzie. Musi gdzieś zaparkować, a tu trzeba płacić. I to słono, bo proponowane cenniki nie są łatwe do strawienia. Jest tylko jedno pytanie – dlaczego haracz mają wnosić właściciele posesji i firm na obszarze objętym płatnym parkowaniem. Jest nadzieja, że radni uchwalą sprzyjające mieszkańcom, a nie tylko magistratowi zasady ruchu i postoju...
Mają przecież też pyski i to publiczne, niech więc krzyczą, gdy ich wyborcom dzieje się krzywda.

Numer: 25 (976) 2016   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *