Głos sędziego /4/

Tysiące mieszkańców Mińska Mazowieckiego, Siedlec i innych miejscowości codziennie dojeżdża za chlebem do Warszawy. Opóźnienia pociągów sięgają ostatnio po 70 minut w jedną stronę. Jak żyć – należałoby spytać? Za jakie grzechy nasze dzieci, żony, mężowie i rodziny zmuszone są tak długo czekać na nasz powrót do domów pociągami mazowieckich kolei...

Kolej na sposób

Głos sędziego /4/ / Kolej na sposób

Pytań jest więcej, bo jak prowadzić normalne życie rodzinne, publiczne, społeczne przy całkowitym paraliżu komunikacyjnym fundowanym przez Koleje Mazowieckie - podmiot powołany przez Samorząd Województwa Mazowieckiego do zaspokajania potrzeb regionu mazowieckiego w zakresie komunikacji powszechnej.
Tak, Koleje Mazowieckie to słaby punkt na wizerunku marszałka Struzika. Opinia publiczna oczekuje wskazania winnych tego paraliżu. W takim wydaniu, z takim standardem usług ta spółka traci rację bytu. Wojewoda Mazowiecki powinien już właściwie wprowadzić stan klęski żywiołowej na kolei dojazdowej do Warszawy. Szkoda, że władze publiczne nic nie robią w tej sprawie. Wydaje się, że nie wiedzą, w jakich warunkach mińszczanie dojeżdżają do pracy. Sytuacja na kolei mazowieckiej dojrzała już do zorganizowanego protestu pasażerów.

Na jednym z moich dyżurów zjawił się rolnik. W jego dłoni zauważyłem dowód rejestracyjny wraz z tablicami. Okazało się, że poprzez dealera zakupił ciągnik wart około 350 tys. zł za kredyt bankowy. Zapłacił, wyrobił wymagane dokumenty i udał się po odbiór traktora do sąsiedniej miejscowości. Niestety nie mógł odebrać swojej własności, ponieważ drugi dealer zatrzymał ten ciągnik za długi tego pierwszego, któremu rolnik przelał pieniądze. Siedział już nawet w tym ciągniku, ale dealer zabronił mu wyjechać poza ogrodzenie. Nie mogąc odzyskać ciągnika, rolnik wniósł pozew do sądu o wydanie rzeczy. Proces ciągnął się już ponad rok i nic nie wskazywało, że szybko się zakończy. Rolnik musiał spłacać zaciągnięty kredyt, ale traktora nie mógł używać. Mając łzy w oczach opowiadał, jak kilka razy w miesiącu przejeżdżał koło swojego traktora, patrząc jak rdzewieje i nie mogąc nie więcej zrobić. Rolnik ten przyjeżdżał do Warszawy dwa razy. Doradziłem mu, aby nie miał żadnych skrupułów w odzyskaniu swojej własności. Oczywiście sposobem i bez użycia siły. Niech ktoś z rodziny usiądzie za kierownicą ciągnika pod pozorem wypróbowania jego właściwości jezdnych. Tak też się stało. Do dealera pojechała córka z narzeczonym i zamysł się udał. Narzeczony córki rolnika pod pretekstem próby przedzakupowej wsiadł do traktora, odpalił go i rozpędzony wyjechał poza bramę dealera, zatrzymując się dopiero po 25 kilometrach na posesji swojego przyszłego teścia.
Jaki morał z tej historii? Sądu okręgowego zupełnie nie obchodził los pokrzywdzonego człowieka. Spór toczyłby się w zgodzie z procedurami przez lat kilka, a ciągnik w tym okresie uległby zniszczeniu. Opieszałość polskich sądów niejednemu człowiekowi zniszczyła życie...

Numer: 24 (975) 2016   Autor: Andrzej Kojro





Komentarze

Dodano 19 listopada 2023 roku o godz. 23:33 przez: Dario

Cześć Andrzejku .Darek Anuszewski ,- Szlagowski ci się kłania . Jeżeli znajdziesz trochę czasu to daj znać mi na Facebooku. Zapraszam

 

 

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *