Wzięli i napisali...

Czy nie jest wstydem i poniżaniem ludzkiej godności, aby stawiać pomnik i dać tytuł zasłużonego pijakowi i złoczyńcy, który tak niegodnie wpisał się w dzieje naszego miasta? Czy którykolwiek pomyślał, że akceptując kaprys birbantów, naraża nasze miasto na drwiny i pośmiewisko? Czy tak i taką drogą ma wyglądać promocja naszego miasta – pyta i odpowiada Joanna Nojszewska w liście do naszej redakcji

Piedestał złego...

Wzięli i napisali... / Piedestał złego...

Piją jednostki, bo mają pieniądze, alkoholicy, gdzie cierpią z tego powodu rodziny, a co na to młodzież? Czy to jest przykład dla niej? Jan Himilsbach ma być wzorem w ich dalszym życiu?

Himilsbach pił wszędzie, także z kolesiami na starym kirkucie, tam też załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne. Czasami przedostawał się przez śmietnik na podwórku, gdzie dawniej mieszkał i przez odsuwane sztachety lub furtkę z posesji obok państwa Prądzyńskich. To było poniżające i straszne...

Jestem mińszczanką od urodzenia (1929 rok) i sama od tego złoczyńcy w okresie młodości doznałam wielu przykrości. Także od jego promotora Celeja, który po przeczytaniu moich notatek dotyczących tej podłej postaci zareagował bardzo ostro i powiedział, żebym tego nie publikowała i nic na ten temat nie mówiła, bo mieszkam sama i może mi się z coś stać z tego powodu, a żona Himilsbacha wytoczy mi proces. Po prostu mi groził...

Edukacja Iwana w Mińsku Mazowieckim skończyła się na pierwszej klasie powszechniaka. Matka mało interesowała się edukacją syna, a warunków do nauki też nie miał. Już wtedy wolał rozrabiać i zachowywać się po łobuzersku.

Wątpię, aby on, który prawie zawsze lub dość często był na tzw. rauszu lub kacu, mógł logicznie myśleć i starał się uczyć, aby w końcu poprawnie coś napisać. Czy to nie absurd? Po co te kłamstwa? Sama gra naturszczyka to mało, aby Iwana wynieść na piedestały...

Jak był Jan Himilsbach zauważalny wśród aktorów, pisarzy i dziennikarzy? Oto np. Maria Czubaszek wspomina, że Himilsbach głównie pożyczał pieniądze. Zaczynał od propozycji, żeby ktoś mu pożyczył dwieście złotych. Nie było chętnych, to po chwili opuszczał do stu. Kończyło się na pięćdziesięciu, które mu już pożyczał. To znaczy dawał, bo przecież wiadomo, że od Himilsbacha nikt nie chciał zwrotu, bo by się nie doczekał...

Skąd znałam Janka? Na trasie do ochronki zawsze mijałyśmy rogową kamienicę u zbiegu ulic Karczewskiej i Legionów (ob. ul. Piłsudskiego i Wyszyńskiego). To była najkrótsza droga. W podwórku tej posesji, w oficynie, mieszkał z matką Himilsbach. Przy ul. Legionów mieszkały też moje koleżanki, z którymi się spotykałam.

Dużo wiadomości na temat J. Himilsbacha mam od Stefanii Sażyńskiej. Czasami bardzo długo rozmawiałyśmy o Himilsbachu, który był jej chrzestnym synem. Ubolewała, że taki był, mimo wielu prób zapobiegawczych z jej strony. Przykrym staje się fakt, że na festiwale im. Himilsbacha przeznacza się mnóstwo pieniędzy, a mogiła jego chrzestnej matki sypie się. Ona była ostatnią osobą, która próbowała z Iwana zrobić człowieka. Nie udało się, ale może mimo wszystko ktoś z fanów Himilsbacha przyniesie symboliczny kwiatek na jej grób...

Joanna Nojszewska

Numer: 20 (971) 2016





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *