KałuszynKałuszyn odpadowy

Ciągły strach, tajemnicze ciężarówki z cuchnącym ładunkiem i smród nie do opisania. Tak w Olszewicach, Krukach i Woli Paprotnej wygląda każdy dzień. Ich mieszkańcy padli ofiarą nielegalnego śmieciowego biznesu – piszą krajowe media. Co na to burmistrz Soszyński? Jemu rośnie jak na wiosnę. Nie zielenina, a impotencja...

Smród na żwirze

Kałuszyn odpadowy / Smród na żwirze

Podobno sprawą zajęło się CBA, bo nie był to jednorazowy wybryk śmieciarki, ale – jak twierdzą śledczy – nielegalny proceder uprawiany z premedytacją na wielką skalę. Jedna ze spółek, która wygrała przetarg na podział wartego setki milionów złotych rynku śmieciowego w stolicy, wywozi cuchnące odpady nie na wysypiska śmieci – za co bierze od nas pieniądze – ale do starego żwirowiska obok Kałuszyna, które należy do firmy Janpol Jana Możdżonka. Tam do wielkiego dołu pracownicy firmy wrzucają śmieci przemielone z ziemią. Pierwsze efekty już są – smród w okolicy. A jeśli odpady przedostaną się do wód gruntowych, może dojść do skażenia i epidemii.

– Najgorzej jest rano. Gdy zawieje wiatr od strony dołów, aż ścina człowieka z nóg – opowiadają mieszkańcy Kruków, którzy doskonale wiedzą, że była kopalnia żwiru służy za nielegalne wysypisko, gdzie odpady zasypywane są mułem z pogłębianych stawów. Żyjący w smrodzie i obawiający się o zatrucie wód gruntowych, więc robią zdjęcia, filmują, alarmują ochronę środowiska i władze mińskiego powiatu. Nikt im nie chce lub nie może ulżyć w biedzie, bo podobno wszystko jest w administracyjnym porządku. Soszyński zaś jest bezradny na środowiskową kontrabandę i kontrolujące urzędy. Ostatnio albo nie ma śmieciowych kodów, albo na coś czeka. Radni nie są zainteresowani problem i wystarczą im enigmatyczne odpowiedzi burmistrza na pytania zadawane przez Mariannę Śledziewską – radną i sołtyskę Olszewic.

Była żwirownia, a obecnie składowisko odpadów jest pod ochroną całą dobę. Kierowcy ostrzegają się nawzajem przez radio o podejrzanych samochodach w okolicy. Gdy ciężarówki wyrzucą odpady, do akcji wkracza spychacz, który szybko przysypuje je ziemią, robiąc miejsce na następny transport. Ciężarówki wracają zaś do po kolejne tony cuchnących odpadów.

Wysypisko w rejonie węzła Ryczołek to nie jedyny taki przypadek i nie wynika z samowoli kierowcy. Tu mamy jednak do czynienia z regularnym procederem. A burmistrzowie Kałuszyna i Mrozów udają, że coś robią...

 

Numer: 19 (970) 2016   Autor: (jaz)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *