Powiat mińskiDRODZY CZYTELNICY

– To już nie jest moja córka! Ja się do takiego dziecka nie przyznaję... – Moja mama nigdy nawet mnie nie lubiła. Nie wiem, dlaczego. Biła mnie, moją siostrę i braci... Oj, jak trudno po takich słowach normalnie żyć, a co dopiero wybaczyć. Trudno, bo konflikt między rodzicami i dziećmi trwa od lat i tak naprawdę nie wiadomo, kto gorszy. A może lepszy, bo jeśli zostało córce trochę sumienia i dobrej woli, to powinna się pogodzić. Nie dla swego, a dobra dzieci, które muszą znać babcię, by zaistniała najważniejsza więź rodzinna – więź pokoleniowa między dziadkami i wnukami...

Więzi na uwięzi

DRODZY CZYTELNICY / Więzi na uwięzi

Rodzinne konflikty są najtrudniejsze i brzemienne w skutkach, ale niekiedy i sfery bardziej publiczne grzeszą zajadłymi antagonizmami, które wcześniej czy późniejźle się kończą. Jak ten w Niedziałce, który będzie badała już w środę komisja oświaty rady gminy.

Tymczasem do kuratorium, posłów, władz gminy i naszej redakcji doszły listy opisujące podłoża tragedii nauczycielskiego stadła. Padają oskarżenia, że wszystkiemu są winne władze szkoły tolerujące rażące uchybienia, które wpływają na dobro i bezpieczeństwo dzieci. – Z zebranych informacji wynika również, że postępowanie dyrekcji mogło mieć wpływ na zabójstwo Marii O. w Mińsku. O tej sprawie lokalne media milczą, a podłoże tego brutalnego mordu pochodzi właśnie z miejsca pracy denatki, czyli Zespołu Szkół w Starej Niedziałce – donosi rozeznana w sprawie osoba.

Włodzimierz O. był nauczycielem wychowania fizycznego w tej szkole, a jego zachowanie w stosunku do uczniów i współpracowników było podobno naganne. Miał problem z alkoholem, przychodził do pracy pod wpływem albo w stanie wskazującym na spożycie, bo woń alkoholu była wyczuwalna. Bywał też agresywny i wulgarny. O jego konflikcie z drugim wuefistą wiedzieli inni pracownicy szkoły. Szczególne niebezpieczeństwo stanowił on dla uczniów, o czym dyrekcja wiedziała, ale informacje te bagatelizowała.

Wystarczy, bo nie chce się wierzyć, by jeden człowiek mógł zastraszyć uczniów, nauczycieli i dyrektorkę.

Nie wystarczy zaś napisać – jak straszna ta matka, jaki brzydki ten belfer.

Każdy z nas miał lub ma bliżej nieuzasadniony konflikt, który albo z czasem narasta, lub obumiera jak nasze uczucia. Gdy więzi się naderwą, można je jeszcze posklejać czy pozszywać, ale z zerwanymi jest jak ze spalonym mostem... Zostaje żal i ból do końca... Tak więc reperujmy... reperujmy co się tylko daje...

Numer: 14 (965) 2016   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *