Mińsk MazowieckiRozmowy intymne

Laureatka podlaskiej nagrody im. Ludomira Benedyktowicza, kierownik i terapeuta Powiatowego Środowiskowego Domu Samopomocy w Mińsku Mazowieckim oraz współtwórca ubiegłorocznego projektu „Niepełnosprawni – pełnoprawni obywatele”. Spektakl „Ciaptak, czyli rzecz o tolerancji”, stworzony przez uczestników PŚDS w Mińsku, ŚDS przy MOPR w Siedlcach oraz młodzież z Mechanika, był jego częścią. – Jestem osobą, która zaczęła pracę poprzez teatr. Uważam, że zbliża on i integruje ludzi najbardziej – powiedziała Teresie Romaszuk Justyna Juszczak.

Dotyk serc

Rozmowy intymne / Dotyk serc

Dlaczego teatr?
- Ma wartość integracyjną. Zapominamy, kto jest pełnosprawny, a kto niepełnosprawny. Liczą się emocje i magiczna chwila. Spektakl pokazał uczniom Mechanika, że niczym się nie różnimy. Stereotypy, obawy rodzą się z niewiedzy i lęków.

Zaczęła się praca...
- Zaczęła się od zaufania. Serce tylko na nie czekało.

...i przyjaźń...
- Poprzedzoną masą zadań. Warsztaty „Szukam człowieka” pomogły zrozumieć wykluczenie społeczne, dramowe „Kim jest Ciaptak?” uczyły, czym jest niepełnosprawność, a plastyczne zbudowały klimat akceptacji.

...i tolerancji...
- Zrobili coś z szalonego serca. Uświadomili sobie, że niepełnosprawni także mają potrzebę miłości, akceptacji, tolerancji, mają uzdolnienia, pasje i potrzebę bliskości drugiego człowieka. Teraz, po roku odwiedzają nas chętniej. Pokazało to prawdziwość projektu.

Udało się Ciaptaka dogonić...
- Można go dogonić, ale to nie jest wszystko. Potem jest cała droga bycia z Ciaptakiem. Jestem przeciwna akceptacji zewnętrznej, która nic ze sobą nie niesie. Ot, pobawią się i co dalej? Trzeba to przekuć na jakieś konkretne działanie.

Zrozumieli problem?
- Pokazali, że każdy jest wrażliwy i tylko czasami biegnie, nie ma czasu, nie słucha. Powiedzieli, jak ten czas zatrzymać. Trzeba powiedzieć: Stop! Porozmawiajmy! Spotkajmy się!

A podopieczni?
- Mówili o własnych słabościach, poczuli się ważni, wartościowi. Pokazali, że coś potrafią i mogą realizować marzenia. Uaktywnili pokłady wrażliwości, które tkwią w każdym człowieku.

Nie było to łatwe.
- To co zrobili na scenie, to było mistrzostwo świata.

Teatr stworzył symbolikę.
- Niepełnosprawni czują się czasami jak te lalki marionetki, którymi każdy steruje. Na scenie wtapiali się w stroje jak w skafandry bezpieczeństwa i prostowali się w swoim człowieczeństwie. Zależało mi, żeby pokazać ich jako osoby dojrzałe społecznie. Traktuje się je jako wieczne dzieci, mam na to zewnętrzny bunt i niezgodę.

Wymagania?
- Stać ich na profesjonalizm. Oczywiście jest to okupione ciężka pracą. Stroje czy skrzydła dały bezpieczny dystans, pozwoliły opowiedzieć o uczuciach, o tym , że oni myślą podobnie.

Oni, czyli pełnoprawni obywatele.
- Projekt mówił do społeczności lokalnej, że niepełnosprawni związani są ze swoją małą ojczyzną. W ramach aktywizacji zawodowej ukończyli kursy i treningi umiejętności. Sesja fotograficzna pozwoliła dziewczętom spojrzeć na siebie w aspekcie kobiecości.

Okazało, że są piękni.
- Trzeba różnić się pięknie i nikogo nie szufladkować. Mówię uczestnikom, że odpowiedzialność spoczywa także na nich. Powinni o swoich problemach mówić, wychodzić do ludzi, wołać i pytać: Halo czy jest tu kto? Zawsze to wołanie ktoś usłyszy i przyjdzie.

Jest na to czas?
- Tak. Grześ grający anioła ustawił na zegarze czas za pięć dwunasta. Trzeba wychodzić naprzeciw…

Patrzeć sercem.
- Należy spojrzeć poprzez pryzmat ludzkiej wrażliwości. Wtedy się udaje.

Udało się?
- Każdy mógł coś dla siebie zaczerpnąć, coś wyczytać, pomóc czy pokusić się o refleksję. Żeby zobaczyć, to co wartościowe i piękne trzeba pokonać pewien trud.

Wielu otrzymało statuetkę „Wielbłąd Ucha Igielnego”
- Każda pomoc jest ważna, bo PŚDS jest miejscem, które pozwala odbić się, usamodzielnia, ułatwia zdobycie pracy i umożliwia, gdy zabraknie rodziców, dobrze w społeczeństwie funkcjonować.

Pomagacie.
- Jesteśmy tu, z przychylnością władz, w sposób wyjątkowy. Coraz więcej osób naszymi działaniami się interesuje. Chcą przychodzić. Od września liczba uczestników zwiększyła się do trzydzieści pięciu. Jest to efekt ubiegłorocznego projektu.

Marzenia na nowy rok?
- Marzenia te prywatne wszystkie się spełniły się, mam dwie wspaniałe córki – Łucję i Laurę. Zawodowo chcę, aby grupa teatralna Rabarbar mogła w tym roku zaprezentować się w wielu miejscach, a aktorzy mogli doświadczyć satysfakcji, na który ciężko pracowali.

Numer: 5 (800) 2013   Autor: Teresa Romaszuk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *