Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki represyjny

Mińsk Mazowiecki to prężnie rozwijające się miasto umożliwiające godne życie... Tak mówią. Jaka jest rzeczywistość? Mińsk to miasto nieprzyjazne prywatnym firmom i bez jakiegokolwiek wsparcia dla słusznej inicjatywy rozwoju i opieki najmłodszych dzieci, by ulżyć ich rodzicom – stwierdza Karolina Bartnicka. Ma powody, bo prowadzi od czterech lat żłobek, który teraz postanowiła rozwinąć. Mimo początkowych potakiwań urzędnicy mińskiego magistratu zablokowali jej rozwój, ograniczając nabór o ponad połowę maluchów. Nic dziwnego, że młoda biznesmenka jest pełna strachu o przyszłość swojej opiekuńczej firmy...

Żłobek na wojnę

W Mińsku Mazowieckim nie ma publicznego, czyli samorządowego żłobka. Nie ma, choć czasy się zmieniają. Dzisiaj, by godnie żyć i zapewnić byt swoim dzieciom, rodzice muszą pracować coraz więcej i coraz dłużej. Doskonałym rozwiązaniem braku opieki nad maluchami jest właśnie żłobek, w którym będą się rozwijać i socjalizować.

– Do tej pory wydawało mi się, że jestem właścicielem takiego miejsca. Wielu rodziców zaufało mnie i moim pracownicom na tyle, aby oddać w nasze ręce swoje pociechy. Przez te 4 lata nasza reputacja rosła, a dobrym opiniom nie było końca. Dzięki temu zdecydowałam się otworzyć kolejny punkt, który zapewniłby miejsce dla kolejnych podopiecznych – motywuje swoją decyzją Bartnicka.

Ten nowy punkt mieści się na piętrze budynku przy ul. Okrzei 10. Wraz z właścicielami budynku dopełnili wszelkich starań, aby rodzice, a przede wszystkim dzieci były zadowolone z kolejnego żłobka. Budynek został zaprojektowany i zbudowany zgodnie ze wszystkimi wymaganymi normami i standardami i został odebrany przez wszelkie instytucje, które są zobligowane do sprawdzenia warunków przed rozpoczęciem działalności. Piętro dostosowane jest do opieki nad 45 podopiecznymi, ale burmistrz i jego pracownicy chcą zmniejszyć liczbę dzieci do 20, skutecznie zaburzając prowadzenie żłobka.

To już nie tylko przekraczanie swoich kompetencji, a wręcz złośliwość. Mimo zadowolenia rodziców, nie jestem w stanie czerpać pełnej satysfakcji z prowadzenia placówki, ponieważ toczę nieustanną wojnę z urzędem miasta. Jestem wzywana do składania oświadczeń, nieprzerwanie zostaję wystawiana na próbę, kiedy muszę udowadniać słuszność swoich poczynań. Jedyne co mnie zastanawia, to cel, do którego dąży lokalna władza i co swoim bezprawiem chcą osiągnąć. Osoby zainteresowane losem żłobka zdają sobie sprawę z problemów, które tworzy miasto i nie są zadowolone z tych poczynań – tłumaczy pani Karolina.

Bartnicka nie ma wyjścia, więc składa do rady miasta skargę na działania burmistrza, który zgodnie z ustawą o opiece nad dziećmi do lat 3 sprawuje nadzór nad żłobkiem w zakresie warunków i jakości świadczonej opieki. A co robią jego urzędnicy? Wciąż żądają dokumentów niezwiązanych z zakresem kontroli oraz zawierających dane dzieci i ich rodziców objęte przepisami ustawy o ochronie danych osobowych.

Podczas kontroli Sandra Gałązka i Paweł Bąk rażąco przekroczyli swoje uprawnienia robiąc zdjęcia, a tym samym kopiując dokumenty zawierające dane osobowe rodziców dzieci uczęszczających do żłobka, jak również umowy o pracę z opiekunami.

Tymczasem zgodnie z opinią prawną Biura Analiz Sejmowych w sprawie nadzoru gminy nad prywatnymi żłobkami trudno takie czynności uznać za niezbędne i konieczne dla oceny przez osoby kontrolujące warunki i jakość świadczonej opieki nad dziećmi. W opinii BAS należy je tylko udostępnić, to znaczy ułatwić kontakt, umożliwić korzystanie...

Radca Robert Kamionowski jest pełnomocnikiem prawnym Karoliny Bartnickiej. To on wysunął szereg zastrzeżeń do zaleceń pokontrolnych. Zaznacza w nich, że wszelkie dokumenty urzędowe oraz przepisy prawa potwierdzają, że zgłoszona i zarejestrowana liczba dzieci w żłobku jest poprawna. Interpretacja dokonywana przez Urząd Miasta oraz burmistrza jest błędna i nie ma mocy prawnej. Sposób liczenia liczby dzieci do powierzchni sal żłobka, przedstawiony w protokole kontroli, jest nieprawidłowy i sprzeczny z przepisami ustawy, według której podział na sale zabaw i do odpoczynku nie determinuje liczby dzieci. Ustawa określa, iż winny być co najmniej 2 pomieszczenia, w tym jedno do odpoczynku. Jasno z tego wynika, że liczbę dzieci oblicza się według powierzchni wszystkich sal w lokalu żłobka przeznaczonych na zbiorowy pobyt dzieci, a nie na ich odpoczynek.

Miał także uwagi do innych zaleceń, ale to już kompetencja miejskiej komisji rewizyjnej i ewentualnie sądu.

Wygląda na to, że duet kontrolny Gałązka- Bąk wyraźnie się nudzi, a z takiego stanu nic dobrego nie powstanie. Czy rzeczywiście chodzi im o dobro dzieci, czy zaszkodzenie firmie mającej perspektywy rozwoju. Obecnie w Mińsku Mazowieckim funkcjonuje pięć żłobków, które są wybawieniem dla zapracowanych, a nie stroniących od prokreacji rodziców. Certyfikowany urząd miasta robi wszystko, by nawet najbardziej aktywnym przestało się chcieć pracować na swoim. Jednak rezygnować nie można, bo nawet wojna jest lepsza od uczucia poniżenia...


Numer: 46 (945) 2015   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *