Mińsk MazowieckiHistoria wskrzeszona

Przez blisko pół wieku o Ince pamiętali tylko jej najbliżsi, koledzy z oddziałów i pewien stary ksiądz, który nigdy nikomu o niej nie opowiadał. Na początku lat 90. zaczęli ją wspominać sąsiedzi z rodzinnej Narewki, a w Gdańsku, historycy z IPN zaczęli szukać śladów tajemniczej sanitariuszki od Łupaszki i odkrywać, co zdarzyło się w sierpniową noc 1946 roku. „Szukając Inki” to najnowsza książka o bohaterskiej sanitariuszce V Wileńskiej Brygady AK. Jej autorka Luiza Łuniewska cieszy się, że Inka staje się bohaterką popkultury i tłumaczy – dlaczego trafia dzisiaj do młodych...

Z mroków na plakaty

Dlaczego właśnie Inka stała się inspiracją do napisania książki?
Zainteresowałam się postacią Inki, widząc fascynację Danusią młodego pokolenia. Sama byłam ciekawa, kim była ta dziewczyna i ze zdziwieniem odkryłam, że oprócz broszurowych wydawnictw IPN, nic jeszcze o Ince nie napisano...

Mamy sztukę o Ince, ale czy na bazie pani książki nie powinien powstać film?
Mam nadzieję, że taki film powstanie, gdyż życie Danusi to gotowa, fabularna historia. Cudzoziemcy są bardzo zdziwieni, że historii Danki, mimo jej popularności w Polsce, nikt jeszcze nie sfilmował. Książka rzeczywiście mogłaby być podstawą scenariusza, ale nakręcenie filmu to już olbrzymie przedsięwzięcie finansowe i logistyczne.

Kresy to swoisty kulturowy tygiel – mieszanka religii i narodowości... Czy Danusia była taką grzeczną dziewczynką?
To dzieciństwo było sielskie-anielskie i kulturowa różnorodność Kresów tylko je ubogacała. Danusia była sympatyczną trzpiotką, lubiła chłopackie zabawy. O jej dziecięcych przygodach wciąż można w Narewce i Olchówce usłyszeć. Choćby o koniu, którego cichcem wyprowadzała ze stajni, żeby pogalopować do szkoły, albo o tym, jak jej ojcowska dubeltówka sama wypaliła.

Co wyjątkowego było w oddziale Łupaszki...
V Brygada Wileńska była niesamowita formacją, bo na co dzień operowała szwadronami i przywodziła na myśl regularną armię, a nie partyzantów.

Inka to nastoletnia dziewczyna wśród mężczyzn. Zapytam wprost, czy miała jakąś sympatię w tamtym czasie...                                                                                             W aktach sprawy Inki pojawia się nazwisko Mercedesa, kolegi z oddziału, który miał być jej narzeczonym. Dla żołnierzy V Brygady, którzy dożyli czasów, gdy te dokumenty upubliczniono, było to zaskoczeniem. Obstawiają raczej Żelaznego, dowódcę jej szwadronu, który na Pomorzu był postrachem lokalnych funkcjonariuszy UB. Danka przede wszystkim była sanitariuszką – bardzo sprawną, doświadczoną po dwóch latach chodzenia z oddziałem. Czasami powierzano jej też misje łącznikowe i podczas jednej z nich wpadła.

A jaka jest Inka we wspomnieniach kolegów z oddziału Łupaszki?
Miałam wrażenie, że oni są trochę zaskoczeni pośmiertną sławą Danusi. Mówili o niej z olbrzymią sympatią, w samych superlatywach, ale nie ukrywali, że młodziutka Siedzikówna w oddziale była szarą myszką. I nikt nie przewidywał, że to ona zostanie bohaterką, symbolem V Brygady.

Inkę za porcje lodów zdradziła koleżanka Regina Mordas-Żylińska, najbliższa współpracowniczka Łupaszki... Jak do tego doszło?
Po aresztowaniu Regina poszła na współpracę z UB i zaangażowała się w nią równie mocno, jak kiedyś w walkę po stronie AK. W ciągu kilku lat wyszukała, wsypała, wystawiła co najmniej kilkadziesiąt osób. Pierwszymi byli Inka i Zagończyk...

Jakie dowody rzeczowe potrzebne były by skazać na śmierć Inkę?
W aktach sprawy jest, tylko jeden dowód rzeczowy – lista leków, które miała zakupić na potrzeby oddziału.

Śledztwo, proces to na pewno trauma dla dorosłych osób, a co dopiero dla nastolatki – jak wyglądały ostatnie chwile Danuty Siedzikówny?
Nie znamy szczegółów śledztwa... pozostały lakoniczne zapisy w aktach o ranach wymagających szycia i wspomnienia tych, którzy przeżyli. Śledztwo było bardzo brutalne... na pewno była bita, prawdopodobnie też stosowano wobec niej przemoc seksualną.

Niech żyje Polska! Niech żyje major Łupaszka! – to ostatnie zdania, które padły z ust Danusi. Współcześni znają ją przede wszystkim z wyznań... Mogło zginąć tyle ludzi, dobrze, że ja jedna zginę... Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba... Czy faktycznie je wypowiedziała?
Prawdą jest, że przed samą egzekucją Inka i Zagończyk krzyknęli, na trzy-cztery... Niech żyje Polska... I ta scena, odtwarzana choćby w teledyskach jest jak najbardziej prawdziwa. Natomiast istnienie słynnego grypsu do babci budzi wiele wątpliwości....

Inka i Żołnierze Wyklęci wchodzą w przestrzeń popukultury. Nie grozi nam przesyt tym tematem?
Cieszę, że tak się dzieje. Bo przecież takie formy ekspresji mają właśnie najmłodsze pokolenia. Nie razi to nawet kombatantów. Trudno też mówić o przesycie, bo przecież nikt nie każe młodym ludziom wkładać t-shirtów z Inką czy Łupaszką. To wszystko jest jeszcze bardzo spontaniczne.

Mam wrażenie, że to nie tylko opowieść o 17-letniej niezłomnej, ale również o całym pokoleniu?
Wyklęci to tak naprawdę część pokolenia Kolumbów. Ideowo nic ich nie różniło, tylko ich wojenne doświadczenia były bardzo skomplikowane. Myślę, że ta pamięć zostanie przywrócona wtedy, gdy jednym tchem będziemy wymieniać Rudego, Zośkę, Żelaznego, Mścisława i... Inkę.

Czego możemy nauczyć się od tamtego pokolenia?
Nie tylko patriotyzmu – także lojalności, oddania przyjaciołom, wierności, odwagi i takiego fasonu z jakim szli przez życie, a z mroków PRLu – na plakaty.

 

 

Numer: 41 (940) 2015





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *