Powiat mińskiPowiat miński edukacyjny

Stan baraków, czyli ośrodka wychowawczego na mińskiej Stankowiźnie nie pozwala, by dłużej przebywały tam wychowankowie. Cztery lata temu, współrządzący wtedy w powiecie radni związani z PO obiecywali siostrom z Ignacowa, że po wybudowaniu nowych budynków w miejscowej szkole specjalnej, to właśnie one przejmą wychowanków mińskiego internatu. Teraz są w opozycji i za wszelką cenę chcą utrudnić spełnienie tamtych obietnic, grając nauczycielami i rodzicami

 

Gry ułomne

Powiat miński edukacyjny / Gry ułomne

Powiatowa koalicja starosty Tarczyńskiego i PiSu już w ostatnim roku pokazała, że nie boi się trudnych reform w oświacie. Decyzja w sprawie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego jest jednak uwarunkowana postanowieniami, jakie zapadły w poprzedniej kadencji. Już w 2008 roku zadecydowano, że zadania, które obecnie wykonywane są w barakach na Stankowiźnie, będą realizowane w nowo wybudowanych obiektach przy istniejącym w Ignacowie Zespole Szkół Specjalnych. Dzieci, które uczą się w tym zespole korzystają z pobliskiego internatu prowadzonego od kilkudziesięciu lat przez siostry ze zgromadzenia św. Wincentego a’Paulo. Logicznym więc jest przeniesienie szkół ze Stankowizny, by dzieci dołączyły do gromadki pod opieką sióstr.

Minęło kilka lat, placówkę wybudowano, a od nowego roku szkolnego otwarte będą nowe i funkcjonalne pomieszczenia w ignacowskim ZSS. Tymczasem radnym PO wcale się to nie podoba i głosują przeciw uchwale mającej pozwolić starostwu przenieść młodzież do nowego lokum. Dopinguje ich kadra pedagogiczna mińskiego ośrodka, obecna podczas każdego posiedzenia komisji czy rady powiatu w ich sprawie.

Martwią się, że stracą pracę. Starostowie chcieliby uniknąć zwolnień, ale wychowawcy z ośrodka im nie wierzą i proponują, by internat pozostawić w barakach albo przenieść do zespołu szkół przy ul. Budowlanej z... dowozem na zajęcia do Ignacowa.

Co na to rodzice wychowanków SOSzW? – Na pewno nie posłałabym swojego dziecka do tego internatu, gdzie jest młodzież z sądowymi decyzjami – mówi stanowczo jedna z matek. To dobrze, iż władze powiatu nie zgadzają się, by do ich dzieci, które i tak wychowują się z dala od domu, dołączyć ośrodek zajmujący się tymi, którzy nie potrafili się odnaleźć w szkołach masowych.

Tak więc kwestia zwolnień nie zależy ani od dyrekcji, ani od władz powiatu. – My nie chcemy nikogo bez potrzeby zwalniać, nie szukamy oszczędności na nauczycielach chorych dzieci. To rodzice zadecydują, ilu nauczycieli będzie nadal pracowało. Jeśli nie będą chcieli, by ich pociechy kształciły się w nowej szkole, to będzie wotum nieufności dla dotychczasowych wychowawców. Im więcej uczniów rozpocznie naukę w przygotowanym dla nich budynku w Ignacowie, tyle będzie dodatkowych miejsc pracy dla nauczycieli – mówi wicestarosta Płochocki.

Innym problemem jest to, jaka młodzież trafiała do tej pory do mińskiego ośrodka. Jeśli 60 procent mieszkańców internatu została skierowana tam przez sąd, to można zadać pytanie, czy nie powinni być umieszczeni w poprawczaku, a nie razem z dziećmi dysfunkcyjnymi.

­– W SOSzW nie wszyscy wychowawcy kończyli resocjalizację, a muszą pracować z zaniedbaną wychowawczo młodzieżą, zamiast osobami upośledzonymi – mówi pedagog znająca realia ośrodka. I pyta, czy władze powiatu przenosząc młodzież z baraków do nowej siedziby szkoły, zweryfikują również skierowania na podstawie których dzieci trafiły do ośrodka? Orzeczenia wydawała mińska poradnia psychologiczna, której szefową była do niedawna siostra obecnej dyrektorki ośrodka.

Ostateczne decyzje w tej sprawie zapadną jeszcze w styczniu. Zanim się to stanie, kilkoro nauczycieli z mińskiego ośrodka podnosi problem połączenia ich placówki z zespołem w Ignacowie. Nie podoba się im synchronizacja szkolnictwa specjalnego w powiecie z planami dalszego przekształcania zespołu w Ignacowie, by stał się innowacyjnym ośrodkiem szkolnictwa specjalnego, również dla dzieci z wadami słuchu i wzroku.

I sprawa bodaj najważniejsza. Wprawdzie władze powiatu zapowiadają, że nie chcą, by ktokolwiek stracił pracę, ale też nie mają wątpliwości, że komfort blisko siedemdziesięciu niepełnosprawnych wychowanków planowanego internatu u sióstr jest znacznie ważniejszy niż posady kilku nauczycieli. Nieważne nawet, czy są mieszkańcami powiatu mińskiego.

 

Numer: 3 (798) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *