Mińsk Mazowiecki festiwalowy
Jubileuszowe wydanie Festiwalu 4M czyli Mińsk Mazowiecki Miasto Muzyki przejdzie do historii jako jedna z najbardziej udanych imprez. Sceniczny żar i ten z nieba także, wysoka frekwencja oraz plejada gwiazd pozwoliły muzyce, z sukcesem i przez cztery dni królować nad Srebrną
Tylko muzyka...
Takich tłumów na placu przed pałacem Dernałowiczow nie było od lat. Liczne koncerty i konkursy integrowały coraz to inne grupy mińszczan, które zawsze żywiołowo podczas występów reagowały i z aplauzem adorowały ulubionych wykonawców.
Festiwal zainaugurował występ mińskiej grupy Poema, który przeniósł zebranych w światy poezji śpiewanej. Drugi dzień Festiwalu 4M 2015 wypełniło spokojniejsze i wyrafinowane granie, choć pełne energii, wzbudzające aplauz publiczności, a czasami nawet taniec solowy. W piątek na scenie w amfiteatrze można było usłyszeć mińską grupę CostaNova, zespół Bohema oraz Anitę Lipnicką. Wokalistka wprowadziła na scenę dużą dozę romantyzmu, odkrywała nowe horyzonty, pozytywne emocje i aplikowała spore dawki dobrego nastroju. Z powodzeniem także komunikowała się z widzami, toteż nie zabrakło kierowanych do niej wyznań miłosnych oraz żartów.
Po klimatycznych brzmieniach pierwszych dwóch dni festiwalu sobota upłynęła pod znakiem mocniejszego dźwięku, a festiwal przeniósł się na dużą scenę przed pałacem. To na niej zaprezentowało się pięć zespołów, które wzięły udział w Rock In Mińsk Mazowiecki Fest. Wyróżnienie zdobył zespół ThermiT, drugie miejsce - Scarlet Skies, a pierwsze – Rootzmans, który gra reggae. Po zmaganiach konkursowych można było usłyszeć grupy Farben Lehre i Acid Drinkers.
Nie żałował ten, kto w niedzielę wybrał się na koncerty już w godzinach popołudniowych. Zagrała charyzmatyczna kapela Metka z Warszawy i ku zdziwieniu smakoszy ich nazwa wcale nie pochodzi od gatunku mięsiwa. Pociąg na przystanek Woodstock czy inne piosenki, chociażby ta o cyrku na Wiejskiej, w zabawny sposób opisywały otaczającą nas rzeczywistość i wprowadzały humorystyczny oraz bardzo niepokorny nastrój. Na dodatek niepozwalający nogom ustać w jednym miejscu.
Podobny żywioł a właściwie niezłą zadymę zrobiła na scenie kapela folkowo–rockowa Orkiestra Dni Naszych. Tu już dosłownie wszystko - i janosikowe brzmienia, i dźwięki zielonej
lipki, i figlarne solówki skrzypiec Michała Jelonka - rozgrzewało do czerwoności. Potem oczywiście nie zabrakło bisów oraz zapewnień, że dopóki się kochamy radę damy i marzeń nie sprzedamy. Te spełniały się całkiem nieoczekiwanie, bo organizatorzy przewidzieli wiele nagród i niespodzianek. Po występie Mikromusic zwieńczeniem festiwalu stał się występ zespołu Wilki. Wokalista Robert Gawliński zaczarował mińską publiczność, toteż ta oddawała się bez reszty muzycznym klimatom i kołysała się w rytm największych przebojów.
Numer: 27 (926) 2015 Autor: Teresa Romaszuk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ