Powiat mińskiProsto z Senatu /4/

Ostatnie dni upłynęły w atmosferze upamiętniania 75 rocznicy zbrodni katyńskiej oraz 5 rocznicy katastrofy smoleńskiej. W całym kraju, najczęściej siłami społecznymi, organizowano nabożeństwa w intencji poległych, spotkania, prezentacje filmów dokumentalnych czy też programy artystyczne. Potrzeba wspólnego przeżywania tragedii katyńskiej i smoleńskiej jest tak duża, że ludzie spontanicznie gromadzą się wokół pomników i miejsc pamięci poświęconych poległym. Chcą oddać im hołd, ale też pragną zrozumieć, dlaczego doszło do tych strasznych wydarzeń i dlaczego towarzyszy im tak wiele kłamstw i złych emocji

Wiara w prawdę

Prosto z Senatu /4/ / Wiara w prawdę

Przez kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej karmiono nas kłamstwem katyńskim. Kazano wierzyć, że winnymi zbrodni na polskich oficerach i polskiej inteligencji w kwietniu 1940 roku byli Niemcy. I chociaż ci ostatni mieli wiele na sumieniu, to akurat tego mordu nie można im przypisać. Zbrodni katyńskiej winni byli Rosjanie i ich bolszewickie służby. I choć po wielu latach prawda wyszła na jaw, choć dziś nikt w Polsce ani w cywilizowanym świecie jej nie zaprzeczy, to przecież władze Federacji Rosyjskiej ciągle prowadzą wokół zbrodni katyńskiej działania polityczne, mające na celu jej relatywizację i pomniejszenie, a także zdjęcie odpowiedzialności ze sprawców. Wbrew faktom historycznym, dokumentom, zeznaniom świadków, wbrew całemu światu.
Od pięciu lat myśląc o Katyniu łączymy to miejsce ze Smoleńskiem. I tak będzie już zawsze. Katyń i Smoleńsk. Miejsca dwóch wielkich tragedii, niewyobrażalnych, a jednak realnych. Bo czy ktokolwiek mógł sobie wyobrazić przed kilkudziesięciu laty, że można wymordować 21 tys. bezbronnych jeńców wojennych, w barbarzyński sposób strzelając każdemu z nich w tył głowy? Że można zakopać ich w lesie i przez kolejne dziesięciolecia zaprzeczać ich śmierci?
Czy ktokolwiek we współczesnym świecie mógłby sobie wyobrazić katastrofę lotniczą samolotu z prezydentem dużego europejskiego kraju na pokładzie? Z udziałem elity politycznej i wojskowej kraju należącego do Unii Europejskiej i NATO? Czy taka tragedia jest możliwa w rozwiniętej Europie, skoro nigdy wcześniej nie wydarzyła się w żadnym z biednych i targanych niepokojami krajów trzeciego świata?
I czy jest możliwe, żeby śledztwo w sprawie tej katastrofy trwało pięć lat i przynosiło ciągle sprzeczne ustalenia? Czy można wiarygodnie badać przyczyny jakiejkolwiek katastrofy nie mając dostępu do miejsca, w którym się ona wydarzyła i do dowodów rzeczowych?
Okazuje się, że można. Tylko czy dochodzenie do prawdy w taki sposób jest wiarygodne? A może znowu prawda ma stać się sprawą wiary, a nie faktów? Pięć lat chaotycznych działań prokuratury, pięć lat nieudolności i braku woli politycznej doprowadziło nas do sytuacji, w której każe nam się wierzyć, że winnym katastrofy smoleńskiej jest polski generał i polscy piloci. I brzoza, o którą samolot roztrzaskał się w drobny mak, podobnie jak ten, który przed kilkoma tygodniami w Alpach z pełną prędkością uderzył w skalne zbocze góry. I jak tu uwierzyć, skoro umysł się buntuje raz po raz?

Numer: 16 (915) 2015   Autor: Maria Koc - Senator RP





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *