Mińsk MazowieckiWzięli i napisali

Zgodnie z wytycznymi każdego z nas obowiązuje selektywna zbiórka odpadów. Także właścicieli posesji prywatnych. Edukacja ekologiczna prowadzona jest już od przedszkola, co roku uczestniczymy też w akcji „Sprzątanie świata”. Mam jednak wrażenie, że komunalne odpady znikają tylko na krótką chwilę. Ten stan czystości trwa może miesiąc. Dużo dłużej trwa (tak myślę) dobre samopoczucie mińszczan i władz…, bo nadal są miejsca, gdzie zalegają śmieci. Teraz zabrakło śniegu, więc właśnie one, swym brudem wiosnę podkreślają

Stare brudy

Wzięli i napisali / Stare brudy

Co roku przez dwa, trzy wrześniowe dni całe armie porządkują nasz lokalny świat. Spotkania integracyjne czy konkursy, to niektóre tylko projekty, które przy okazji się realizuje. I zawsze jest co robić. Przez wiele lat uczniowie wywieźli setki ton śmieci. I co z tego? Chyba szkoda tego wysiłku. Wystarczy popatrzeć.
Róg ulic Warszawskiej i Malinowej, a tam sterty butelek, niebezpieczne śmieci oraz tajemnicze czeluści rozpadającego się domu. Ten dom przecież do kogoś należy, a ja nie opisuję jednej wyrzuconej butelki czy papierka po cukierku. Na dodatek przy ulicy Warszawskiej nie ma koszy na śmieci, toteż domyślam się, że i rolę śmietnika to miejsce pełni. Nadgryziony zębem czasu dom jest obecnie bez dachu i tylko makabryczna kupa śmieci, o dziwo, wciąż rośnie. Nawet w dzień może być tu niebezpiecznie, a już wieczorową porą z pewnością jest tu nieciekawie. Skąd w ruinach drewnianego domu wzięło się tyle butelek? Z pewnością libacje, nocne spotkania kompanów od kieliszka i oczywiście… toaleta. Łatwy dostęp do resztek pokoi mają nie tylko miejscowi żule, mogą mieć także dzieci. Wprost na ganek prowadzi amatorów wrażeń ścieżka usiana stertami papierów, szklanych odłamków i innych nieczystości. Wewnątrz nie jest z pewnością bezpiecznie, bo budowla się wali i z miesiąca na miesiąc widać jak „znika”. Wszystko doskonale widać od strony chodnika, a resztki żywopłotu nie dodają urody, tylko szpecą. Z daleka drewniany dom widoczny jest, jak na dłoni. Na szczątkowym ogrodzeniu informacja, że dom do sprzedania i kontakt telefoniczny. Czyli właściciel istnieje. Pytam, jak to się ma do nowego prawa?
Od ponad roku w Polsce obowiązuje przecież ustawa śmieciowa, która miała uregulować gospodarowanie odpadami i spowodować, że z lasów, parków czy podwórek znikną dzikie wysypiska. Czy tak się stało? Wystarczy wybrać się na spacer, by przekonać się o niskiej skuteczności tego rozwiązania. Złe przyzwyczajenia zostały.
Gospodarze posesji powinni dbać o swoje tereny. Władze winny zadbać o przydrożne rowy, pasy zieleni i skwerki, leśnicy o lasy, a służby sprzątające o parki czy miejskie tereny rekreacyjne. Prawo powinno być skuteczne, by móc dotkliwie karać wywożących śmieci, powinny być także narzędzia, by zwalczać zanieczyszczenia.
Póki co nikogo nie dziwią wszechobecne paczki po papierosach czy puszki po piwie. Nadal są tacy, którzy zamiast podpisać deklarację i oddawać śmieci, wolą je wywozić do lasu. Wystarczy spojrzeć na posesję położoną naprzeciwko szkoły nr 2. Sterty śmieci, butelki, szkła i nieczystości. Wszystko przy przejściu dla pieszych, wręcz na chodniku o gliniastym podłożu. Nikomu to nie wadzi. Podobnie „rekreacyjnie” się mają parkowe ścieżki. Tuż za dawną kawiarnią Przyjaźń niedopałki, zbite butelki, niedopałki i zeszłoroczny brud. Strach przechodzić. W dole nad stawem wśród trzcin podobne obrazki, ale i przy sławnej fontannie wcale nie jest czysto.
Świadomość ekologiczna miejscowych jest wciąż w opłakanym stanie. Szkoda! Pytam też, gdzie są służby odpowiedzialne za porządek? Mińszczanka

Numer: 14/15 (913/914) 2015





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *