Mińsk MazowieckiPowiat konfliktów

Zakłamanie, obłuda i polityczne rozgrywki w mińskim starostwie powiatowym – krzyczą w liście do naszej redakcji rodzice i działacze. O co poszło? Tylko i aż o klasę sportową, którą chcieli utworzyć w jednej ze szkół powiatowych. Podobno wszystko mieli już zaklepane ze starostą Tarczyńskim, a tu nagle okazało się, że komisja oświaty odrzuciła projekt z braku funduszy

Klasa bez klasy

Jak było? W listopadzie 2014 czyli tuż przed wyborami samorządowymi delegacja składająca się z rodziców, trenerów oraz dyrektora MOS iR udała się na spotkanie ze starostą mińskim, by porozmawiać o utworzeniu klasy sportowej w szkole średniej. Po sukcesie klasy sportowej w GM-1 byli przekonani, że ta forma nauki połączona ze szkoleniem sportowym powinna mieć kontynuację również w szkole średniej. Jak twierdzą, starosta zapewnił ich, że w roku 2015 taka klasa powstanie, bo... jest potrzebna, a finanse to żaden problem, który mógłby stanąć na przeszkodzie w utworzeniu takiej klasy.
Jednak mniej więcej w połowie lutego 2015 dociera do nich stanowisko wicestarosty Krzysztofa Płochockiego, że jest on przeciwny klasie sportowej w szkole średniej i że takiej klasy nie będzie... Po wstępnym oszołomieniu i niedowierzaniu tworzą petycję podpisaną przez blisko 60 osób proszących o klasę sportową. Wręczyli ją Płochockiemu, który jednak nie uległ presji i stwierdził, że w Mińsku Mazowieckim należy kształcić rzemieślników a nie piłkarzy. Argumenty lobbystów odbijały się jak od ściany i spowodowały jedynie zdenerwowanie Płochockiego wyrażające się jak piszą w liście - silnym poceniem. Na pytanie, dlaczego zostali okłamani, jedynie rozkładał ręce.
- Panie wicestarosto, z czym ma pan problem... dlaczego nie słucha pan głosu społeczeństwa...
kto dał panu mandat do takich autorytarnych rządów bez zważania na opinię społeczną? – pytają dość retorycznie fani klasy sportowej.

Czy słusznie rodzice piłkarzy czują się okłamani i nazywają sprawę skandalem? Trudno polemizować z niespełnionymi obietnicami wyborczymi, a jeszcze trudniej z finansami.
Rodzice twierdzą, że z kuluarowych przecieków wynikają uwarunkowania politycznie. Ma chodzić o zrobienie na złość innej opcji politycznej.
– Staliśmy się narzędziem podłych rozgrywek politycznych… Władza, która do takich rozgrywek wykorzystuje dzieci jest władzą skończoną. Panie Płochocki i Tarczyński – do kolejnych wyborów co prawda jeszcze daleko, ale my będziemy pamiętali długo. Nasze pociechy, którym właśnie odebraliście możliwość łączenia nauki i rozwijania sportowej pasji w klasie sportowej za cztery lata po raz pierwszy również wezmą udział w wyborach. Będą wiedzieli, jak zagłosować – straszą władzę jej wyborcy.
A już przez telefon zapowiadają, że jeśli nie chce ich Mińsk, to pójdą do... Mrozów lub Siennicy. Tam też są szkoły średnie, które przystaną na każdy zastrzyk zwiększający nabór. Pytanie tylko, czy pójdą do nich utalentowani mińscy piłkarze.
A pieniądze? Na razie mówił o nich tylko Mirosław Krusiewicz wywołany podczas sesji przez Zbigniewa Grzesiaka. Nie chwalił tworzenia klas sportowych, bo to dość drogi przeżytek. Są inne, bardziej ekonomiczne drogi sportowego rozwoju.
Dyskusja sesyjna pokazała również, że pomysły sportowe Mińska Mazowieckiego niekoniecznie powiela lub kontynuuje powiat. I dobrze, że tak jest nie tylko w sferze uczniowskiego sportu... Rodzicom zaś trzeba pogratulować wyrafinowania w krytyce. Tak głęboko trudno nawet myśleć, a nie tylko pisać.

Numer: 12 (911) 2015   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *