Powiat mińskiPowiat miński partyjno-samorządowy

Znowu mińska służba zdrowia stała się tematem nośnym i... bulwersujacym. Wszystko przez PPP czyli program takich przekształceń szpitala, by w połowie 2016 roku nie był zniesiony z finansowania przez NFZ, czyli z naszych składek na fundusz zdrowia. Wyłom zrobili mińscy związkowcy, donosząc do posłanki Pawłowicz, że władze powiatu wciąż dążą do oddania szpitala w prywatne ręce, skazując tym samym pacjentów na segregację finansową. Posłanka im uwierzyła i naskarżyła na pisowski zarząd powiatu do prezesa Kaczyńskiego...

Szpital na wyłom

Duet powiatowy Milewski - Płochocki zawsze twardo stał na stanowisku, że miński szpital nie może zostać sprywatyzowany, czemu niejednokrotnie obaj dawali wyraz na
naszych łamach i ekranie TV. Ile zatem mają w sobie bezczelności i politycznej obłudy ci, którzy dziś próbują ich oskarżać o pomysł prywatyzacji mińskiego SP ZOZ? Ale po kolei...
Otóż bomba wybuchła, gdy w połowie lutego Krystyna Pawłowicz dała się przekonać Grzegorzowi Padzikowi i napisała do prezesa Kaczyńskiego donos na mińskich działaczy PiS. Wzywała w nim radnych i władze powiatu do zaprzestania procedury prywatyzacji szpitala. Prezes nakazał zbadanie sprawy, więc w Mińsku Mazowieckim pojawili się inni posłowie z PiS, by zdementować obawy Pawłowicz. Urządzili nawet konferencję prasową w biurze posłanki, która
w tym czasie miała ważne posiedzenie jakiejś komisji sejmowej. Przybyli zaś dwaj przewodniczący lokalnych struktur PiS – Sylwester Dąbrowski i wspomniany Daniel Milewski.
W tak okrojonym, tercetowym składzie członek komitetu politycznego Krzysztof Tchórzewski i pełnomocnik okręgu Arkadiusz Czartoryski wyrazili pełne poparcie oskarżanym przez posłankę działaczom, która – co podkreślali – nie należy do PiS. Zapowiedzieli także, że wyjaśnią prezesowi całe zamieszanie. Tylko zamieszanie, bo nie znaleźli żadnych dokumentów wskazujących, że po wyborach władze powiatu przyjęły jakikolwiek akt prawny wskazujący na prywatyzację mińskiego szpitala. Na taką zmianę formy własności PiS nigdy się nie zgodzi, bo po wygranych jesienią wyborach zamierza upaństwowić całą służbę zdrowia. Ten temat wywołał kolejną burzę, bo likwidacja NFZ bez zmian strukturalnych niczego nie zmieni. Trzeba byłoby państwowym lekarzom całkowicie zakazać praktyk prywatnych, bo nadal pracę etatową będą traktowali jako zło konieczne. Widzą to pacjenci, winni również zobaczyć decydenci.
Tymczasem awanturę wznieconą przez posłankę Pawłowicz podchwyciła PO i posłuszne jej media, ukazując, jakoby do konfliktu doszło w samym PiSie. Temat szpitala podjął także minister Mroczek z PO i opublikował oświadczenie wzywające starostów Tarczyńskiego i Płochockiego do dymisji. Pisze w nim o prywatyzacji, choć taka deklaracja ze strony obecnych władz powiatu nigdy nie padła i wymyśla kwoty, jakie rzekomo zainkasowała firma doradcza. Małpuje go burmistrz Jakubowski, a dla obu krytyczny grunt przygotowali radni Platformy w radzie powiatu. To oni wciąż mylą proces PPP z prywatyzacją, odmawiając udziału w pracach zespołu zajmującego się reformą organizacyjną szpitala. Ba, postulowali obcięcie dwóch milionów, za które powiat kupi m.in. sprzęt do szpitala. Radni PO chcieli tymi pieniędzmi spłacić deficyt, czyli... oddać do banku.
A jaki jest pomysł mińskiej PO na szpital? Chcą spółki, ale bez ochrony kapitału. Zmiana statusu szpitala na spółkę powoduje, że od chwili komercjalizacji możliwe jest wszczęcie i prowadzenie w stosunku do niego postępowania upadłościowego. Postulowana przez radnych PO komercjalizacja nie musi oznaczać końca kłopotów szpitala. Dlatego krytykowany Milewski i Płochocki podkreślają, że sytuację szpitala poprawi nie komercjalizacja, ale nowa dyrekcja i organizacja pracy. Na to też czeka 700 pracowników mińskiego SP ZOZ.

Numer: 11 (910) 2015   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *