Prosto z Senatu /1/

Przed kilkunastoma dniami Sejm a następnie Senat debatował nad Ustawą o odnawialnych źródłach energii. Niestety, po raz kolejny partia rządząca, która od lat udowadnia, że ma obywatelskość tylko w nazwie, nie uwzględniła licznych postulatów strony społecznej. Ustawa tworzona przez rząd przez ostatnich pięć lat i przyjęta przez Parlament, nie zawiera zapisów określających w sposób jasny i przejrzysty odległości pomiędzy budowanymi wiatrakami a ludzkimi siedzibami. Rzekomo takie zapisy nie są potrzebne... A że obywatele o nie postulują? To już ich sprawa, nie rządzących

Gra w zielone

Prosto z Senatu /1/ / Gra w zielone

Przed kilkoma miesiącami premier Ewa Kopacz podpisała pakt klimatyczny, który przewiduje, że w 2020 roku 15% energii zużywanej w naszym kraju będzie pochodzić z odnawialnych źródeł energii. Obecnie produkujemy tej energii ok. 7%, więc w najbliższych latach czeka nas dynamiczny rozwój OZE, tym bardziej, że na wytwarzanie zielonej energii mamy zarezerwowane 60 mld zł. Potentaci w branży walczą o swoje z dobrym skutkiem. Inaczej jest ze zwykłymi obywatelami, którzy zabiegali o zapisy w ustawie, gwarantujące korzystne ceny za sprzedaż energii właścicielom małych, przydomowych instalacji OZE. Zgodnie z takimi zapisami prosumenci, czyli osoby, które w mikroinstalacjach produkują prąd na własny użytek i sprzedają nadwyżki, mieliby zapewniony odbiór energii przez lokalne zakłady energetyczne po taryfach gwarantowanych. Takie rozwiązanie spowodowało szybki rozwój tzw. energetyki obywatelskiej w Niemczech, gdzie już prawie 5 mln obywateli produkuje energię na własne potrzeby i na sprzedaż. W Polsce mamy obecnie tylko kilkuset prosumentów i ich wpływ na ilość prądu produkowanego z OZE jest znikomy.

Ale to co dobre dla zwykłych obywateli za granicą, wcale nie musi mieć zastosowania w Polsce, bo przecież nasz rząd wie lepiej. Wbrew stronie rządowej w Sejmie udało się wprowadzić do Ustawy o OZE tzw. poprawkę prosumencką, która regulowała sprawę produkcji i sprzedaży zielonej energii przez przydomowe instalacje. W Sejmie poprawka przeszła dwoma głosami, a poparła ją nie tylko opozycja, ale też część posłów z koalicji rządzącej. Radość prosumentów była jednak krótka, bo w Senacie głosami senatorów z PO poprawkę z Ustawy wyrzucono.

I tak skończyły się w naszym kraju marzenia o energetycznym zielonym eldorado dla wszystkich. Prosumenci nadal mają wątpliwą szansę pozostania ekskluzywnym klubem bardzo nielicznych eksperymentatorów w zakresie przydomowych OZE, zaś wielkie firmy i koncerny mają zielone światło do nieograniczonych inwestycji w ogromne instalacje produkujące zieloną energię. I choć z nazwy jest ona ekologiczna, to przecież potrafi ludziom mocno utrudnić życie, czego przykładem są duże elektrownie wiatrowe, powstające w Polsce jak grzyby po deszczu pomimo licznych protestów i sprzeciwów. Czy nowa ustawa zapobiegnie dalszym konfliktom wokół OZE? Raczej nie, ale to nie spędza snu z powiek jej autorom, gwarantuję to Państwu.

Numer: 10 (909) 2015   Autor: Maria Koc – Senator RP





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *