Powiat mińskiKulisy konkursów

Zespół Razem z Kałuszyna to wielopokoleniowa grupa amatorska nastawiona na kultywowanie tradycji i zwyczajów z przeszłości ludu na podstawie przekazu pokoleń, szukania u źródeł, czy czerpania informacji z ksiąg kolbergowskich. Śpiewają więc artyści piosenki, przyśpiewki ludowe, opracowują widowiska obrzędowe i przygotowują programy świąteczne. Dzięki talentom i pracy uczestniczą w uroczystościach lokalnych i regionalnych. Także konkursach estradowych, które nie zawsze dają im satysfakcję. I to nie z powodu braku wygranej…

Cele to niewiele

O co chodzi Teresie Kowalskiej, która stworzyła Kasianieckę i Razem? O kolędowanie, czyli piękny, radosny czas umożliwiający integrację rodzin, ludzi i pokoleń. Kolędowanie to także czas uczestnictwa w konkursach i festiwalach szczycących się właśnie taką integracją. – Festiwalom kolęd przyświecają szczytne cele jak promocja dziedzictwa kulturowego, propagowanie tradycyjnych polskich kolęd i pastorałek, wartości chrześcijańskich i kulturowo-narodowych oraz wspólnego muzykowania i śpiewania. Czy rzeczywiście towarzyszą one uczestnikom festiwali? – zastanawia się pani Teresa. I opowiada, że uczestniczyli w tym roku w trzech festiwalach, a z racji uczestnictwa i doświadczenia ze względu na swój wiek mają prawo wypowiedzieć się na ich temat. Mówią więc, że jeden z nich nie miał nic wspólnego z radością, integracją czy tradycją. Był za to stres, często poczucie niższej wartości i znużenie ciągłym oczekiwaniem na wszystko.

Kolędowe Serce Mazowsza to konkurs zaczynający się przeglądami w środowiskach gminnych. Tam wszystko jest na szybko, aby się odbyło, bo liczba uczestników i miejsc świadczy o szerokim zakresie festiwalu. Kwalifikacje do następnego, wojewódzkiego etapu to wybór typu, dajcie szansę młodym, bo jesteście za starzy! Organizator szczyci się poziomem artystycznym wykonawców, gdzie do jednego worka wkłada się uczniów szkół i studiów muzycznych, akompaniatorów często zawodowo zajmujących się muzyką i tych amatorów śpiewających nie dla sukcesów, ale z potrzeby serca. Czy wygrać z amatorskimi podmiotami, jak nazywa się kolejnych uczestników, to dla zawodowców sukces? Czy nie warto byłoby pokusić się o stworzenie takich możliwości kategorii, aby już na wstępie uczestnicy byli sobie równi? Niech walczą ze sobą ci o równych poziomach, bo że walczą, to jest pewne. I nie ma to nic wspólnego z integracją, wspólnym muzykowaniem... To tylko szybkie przesłuchanie, bo ciągle brak czasu. I nie ma mowy, by spotkać się z członkami jury i usłyszeć opinie i rady co do kontynuacji artystycznej drogi. A może tu wcale nie chodzi o kolędowanie? Jeśli nie, to o co? Czas upływał, a uczestnicy czekali. To niedopuszczalne, aby już na wstępie przesłuchań było 2,5 godziny oczekiwania. Czy organizatora przerosła liczba estradowych podmiotów?

Byli także w Niepokalanowie na wiecznym muzykowaniu. Jakże inne odczucia, jakże inne traktowanie też licznych uczestników. Był dla nich czas i uśmiech. Nikt się nigdzie nie śpieszył, znalazł czas na rozmowy i konsultacje, których udzielała sama przewodnicząca jury. Nie odnieśli tam spektakularnego sukcesu, ale czuli się tak jakby go odnieśli, bo tak byli traktowani. Powiedziano im, że z najlepszych wybrano najlepszych, więc byli wśród najlepszych. Tak oto dzięki mądrości jury i dzięki miejscu festiwalu - umożliwienia występów na mszach w bazylice było im cudnie. – I nie czuliśmy się staro, bo akurat naszym atutem jest młodzież obok seniorów, którzy przekazują jej tradycję i zwyczaje. O to nam przecież chodzi, by nie zgubić po drodze porozumienia między pokoleniami – sumuje Teresa Kowalska.

Tak, to było tradycyjne kolędowanie, a nie walka o nagrody. To była uczta śpiewania i słuchania kolęd, a nie pędzące przesłuchania. Festiwale niby merytorycznie takie same, a jakże inne.

Numer: 6 (905) 2015   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *